Polemika eseistyczna Drago Jančara z Peterem Handke w kontekście rozpadu Jugosławii
Świat wciąż próbował złapać oddech po wyjściu na światło dzienne prawdy o największym od czasów Holocaustu ludobójstwie w Europie, gdy w pierwszej połowie 1996 roku austriacki pisarz i poeta Peter Handke opublikował na łamach dwóch wydań dziennika Süddeutsche Zeitung swój najnowszy tekst pod tytułem Eine winterliche Reise zu den Flüssen Donau, Save, Morawa und Drina, oder Gerechtigkeit für Serbien (Zimowa podróż ku Dunajowi, Sawie, Morawie i Drinie albo sprawiedliwość dla Serbii). Tekst ten, będący zapisem wrażeń i przemyśleń zebranych podczas wyprawy autora do Serbii w listopadzie 1995 roku, wywołał swoisty skandal medialny (nie pierwszy zresztą w jego karierze) ze względu na krytyczny wobec mediów stosunek do wskazywania winnych i poszkodowanych w wojnach po rozpadzie Jugosławii, a szczególnie w kilkuletniej wojnie w Bośni i Hercegowinie. Polemikę z Austriakiem podjęło bardzo wielu eseistów, w tym słoweński pisarz Drago Jančar. Polemika Jančara jest szczególnie ciekawa w kontekście pochodzenia Handkego, który ze względu na narodowość matki wierzy w posiadanie szczególnej więzi z Republiką Słowenii. Zanim jednak przedstawię argumentację Drago Jančara, postaram się przybliżyć najważniejsze oraz kontrowersyjne elementy tekstu Petera Handkego.
Rdzeń poglądów austriackiego pisarza opierał się na przekonaniu, że nie należy wierzyć mediom, które jego zdaniem bardzo jednostronnie relacjonowały konflikt jugosłowiański, a także na nieufności do polityków zachodnich, którzy jego zdaniem nie posiadali wówczas żadnej międzynarodowej legitymacji do interweniowania w stosunki pomiędzy byłymi republikami. Handke w Zimowej podróży… jako powód swojej wyprawy wskazuje przede wszystkim wojnę, którą od samego początku rozpadu federacji widział jako niepotrzebną, jednakże innym powodem było również najmniejsze zaznajomienie pisarza właśnie z Serbią spośród wszystkich pozostałych republik. Dla nieznajomości Serbii ważna kontekstowo wydaje się nieufność wobec mediów. Autor, jak sam tłumaczył, „poczuł potrzebę odbycia podróży do Serbii, która z każdym komentarzem, każdą analizą, stawała się mniej rozpoznawalna, a bardziej warta odkrywania”. Handke w swoim dziele przyznaje, że wcześniej miał przyjemność gościć jedynie w Belgradzie podczas festiwalu sztuk teatralnych, gdzie wystawiono jedno z jego przedstawień. Co ciekawe, sztuka ta charakteryzowała się absolutnym brakiem udźwiękowienia. „Ciche przedstawienie” wprawiło widownię w zakłopotanie, które poeta odczytał wówczas jako niedojrzałość południowoeuropejskiego odbiorcy, który jego zdaniem nie był jeszcze gotowy na tak eksperymentalną formę teatralną.
Już na samym wstępie tekstu Peter Handke niejako odmawia swoim czytelnikom prawa do krytyki, stwierdzając, że jeżeli ktoś po przeczytaniu pomyśli, że autor przejawia poglądy proserbskie lub jugo-nostalgiczne właściwie nie powinien w ogóle zaczynać czytać. Sprawiedliwości dla Serbii Austriak na początku poszukuje, rozważając znalezienie się Krajiny (terytorium zamieszkanego – również – przez Serbów) w granicach nowo powstałego państwa chorwackiego. Na temat przynależności państwowej Serbów z tej krainy geograficznej rozmyśla Handke przy okazji otrzymywania wizy turystycznej w serbskiej ambasadzie w Paryżu. Przynależność terenów wieloetnicznych to właściwie najbardziej spójny z argumentów eseisty. Autor przejmuje się losem Serbów, którzy znaleźli się w strefach zagrożonych potencjalną czystką etniczną. Według danych Muzeum Holocaustu w Houston w kwietniu 1992 roku serbscy żołnierze wyruszyli na misję dokonania czystki etnicznej w Bośni właśnie pod pretekstem ochrony swojego narodu po secesji państwa od rozpadającej się Jugosławii.
Fakty nie stanowią jednak wystarczającej kontrargumentacji, aby przekonać autora o zawiłości konfliktu w byłej Jugosławii, bowiem już od rozdziału I pt. Before the Trip wyraża on głęboką pogardę wobec mediów. Handke postuluje potrzebę rozróżnienia wiedzy, którą można posiąść jedynie poprzez lata nauki i obserwacji wybranych zjawisk i procesów, od informacji, która jako pozbawiony kontekstu fakt jest prezentowana w mediach. Bardzo często informacje przedstawia się przy pomocy jedynie zdjęcia, co pozostawia duże pole do interpretacji, jeśli widz nie posiada wiedzy niezbędnej do interpretacji obrazu. Autor słusznie zwraca uwagę na jakże współczesną problematykę uproszczenia informacji, której funkcja ogranicza się do zaabsorbowania uwagi konsumenta i przyciągnięcia go do konkretnego medium z jednoczesnym nadużyciem brzytwy Ockhama. Handke zauważa, że bośniaccy cywile przedstawiani byli przez media w scenerii katastroficznej, a kamerzyści poświęcali im bliskie ujęcia, podczas gdy cywile narodowości serbskiej filmowani byli zawsze w tłumie i prawie zawsze z dużej odległości, co miało odbierać wagę ich cierpieniu. W zestawieniu z prowokacyjnymi pytaniami – „Chcesz się przekonać, kto naprawdę jest ofiarą? Zobacz poniżej.” – czyni go denialistą historycznym. Nawet w publikacjach Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości pisarz odnajduje potwierdzenie własnych przypuszczeń, wskazuje, że liczby poszukiwanych podejrzanych o popełnienie zbrodni wojennych kształtują się w myśl zachodniej narracji: 48 Serbów, 8 Chorwatów i 1 Muzułmanin. Handke oskarża sąd w Hadze o przypisanie każdej ze stron konfliktu wygodnej dla zachodniej narracji roli. Według tej teorii jeden z narodów otrzymuje łatkę zbrodniarza wojennego, a drugi uosobienia dobra.
W swoim niedowierzaniu Austriak posuwa się nawet do podważania bombardowania Dubrownika zimą 1996 roku. Jest to też pierwszy z elementów tekstu Handkego, do którego w swoim eseju-krytyce odnosi się Drago Jančar, zwracając uwagę, że określenie bombardowania Dubrownika przymiotnikiem epizodyczny faktycznie, poprzez metaforę, nadaje mu charakter nierzeczywisty. Jančar przeciwnie do Handkego wierzy w obiektywne dziennikarstwo i postrzega media jako wiarygodne źródło informacji. Jego esej Kratko poročilo iz dolgo obleganega mesta (Krótki raport z długo obleganego miasta), który powstał podczas pobytu pisarza w oblężonym Sarajewie, stanowi pewnego rodzaju przeciwwagę dla Austriaka poszukującego sprawiedliwości w Serbii.
Drago Jančar urodził się w Mariborze, a w Słowenii spędził całe życie (z przerwami na służbę wojskową w Serbii). Z powodu pochodzenia to właśnie jego polemika wydaje się najciekawsza w zestawieniu z pochodzeniem Petera Handke, który zanim postanowił poszukiwać sprawiedliwości, czy też posługując się cynicznym określeniem Jančara, „został misjonarzem”, miał doświadczenie w wywoływaniu skandali w świecie słowa pisanego. Handke od czasów swojego zaangażowania wraz z innymi niemieckojęzycznymi pisarzami w Grupie 47 propagował słuszność tworzenia literatury zaangażowanej politycznie. Pierwszym objawem tego zaangażowania był tekst Pożegnanie z dziewiątym krajem opublikowany w 1991 roku również na łamach Süddeutsche Zeitung. Esej dotyczył secesji Republiki Słowenii od Federacji Jugosławii i według Rafała Michalczuka z Instytutu Stosunków Międzynarodowych UMK rozpoczął istną wojnę Handkego z literaturą, polityką i mediami. Dla jego zaangażowania w sprawy Jugosławii ogromne znaczenie ma właśnie słoweńskie pochodzenie, o którym w taki sposób pisze Michalczuk w swoim artykule „Długie pożegnanie z Jugosławią”. Wojna Petera z literaturą, polityką i mediami:
Sam o sobie Handke mówi, że urodził się na wsi w Karyntii (południowa Austria), gdzie w czasie drugiej wojny światowej „większość”, autor poprawia się na „całość ludności”, była austriacko-słoweńska. Mówiono w odpowiednim „dialekcie”, czyli językiem słoweńskim. Matka pisarza, według jego własnych słów, znajdowała się pod wpływem jego starszego brata, który w jugosłowiańsko-słoweńskim Mariborze studiował sadownictwo drzew owocowych. Czuła się ona więc w zasadzie przynależna do mniejszości słoweńskiej w Karyntii. Ojciec pisarza był niemieckim żołnierzem, więc młody autor posługiwał się językiem niemieckim. W czasach swojego dzieciństwa w Berlinie Wschodnim opisuje, że język słoweński i słoweńskie korzenie coraz bardziej traciły dla niego na znaczeniu. Autorowi jako dziecku wielkiego niemieckiego miasta słoweńskie dźwięki sprawiały wręcz fizyczny ból.
Chociaż po przeczytaniu powyższego cytatu można uznać, że Handke przestał interesować się Słowenią zaraz po wyjeździe z niegdyś słoweńskiej Karyntii, to de facto w ciągu swojego życia wykształcił pewną wyidealizowaną więź z krajem Jančara. Nazywający siebie samego „bezpaństwowcem” Handke swoje pobyty w Jugosławii traktował jako ucieczkę do rzeczywistości od swojego nierzeczywistego „oszukańczego dzieciństwa” i życia w Berlinie Wschodnim.
W publikacjach Austriaka (Handke przyznaje, że mimo szczególnej więzi ze Słowenią, nigdy nie poczuł się nawet pół-Słoweńcem) można odnaleźć refleksję na temat pogardy, która w czasach dziecięcych panowała w Karyntii wobec języka innego niż niemiecki: „Nauczono mnie, aby gardzić jednymi językami, a kochać drugie języki…”. Lektura powyższych przemyśleń zmusza mnie do zastanowienia się nad szczególnym miejscem Słowenii w świadomości zarówno Słowian Południowych, jak i Austriaków, a nawet Włochów, wszakże język włoski podobnie jak niemiecki wpłynął na język słoweński poprzez bliskość geograficzno-historyczną.
Parafrazując tytuł opracowania historycznego Andrzeja Krawczyka Czyja jest Bośnia?, chciałbym zadać pytanie „Czyja jest Słowenia?” Oczywiście nie podważam suwerenności państwa, interesuje mnie jedynie próba przyporządkowania Słowenii do konkretnej grupy państw europejskich. W prozie Gorana Vojnovića, zarówno w Mojej Jugosławii, Fidze, jak i w Czefurzy, raus!, odnajdujemy wiele na temat tego, jak bardzo Słoweńcy różnili się od swoich współobywateli w Federacji Jugosławii. Główny bohater powieści Moja Jugosławia Vladan Borojević poprzez swoje trudności z nauką języka słoweńskiego i przestawieniem się na niego z języka serbskochorwackiego (istniejącego jeszcze w czasie, w którym rozgrywa się akcja powieści) uosabia trudność narodów na Południe od Słowenii z uznaniem Słoweńców za „swoich”. Serbom i Chorwatom często łatwiej uznać Słoweńców za mówiących językiem z grupy słowiańskiej Austriaków, których miejsce jest na Zachodzie, a rola ogranicza się do przydatnego partnera biznesowego. Z drugiej strony Słowenia stanowi coś w rodzaju „okna na świat”.
W Sprawiedliwości dla Serbii jednym z głównych pytań, które Handke zadaje Serbom, których spotyka jest: „czy wierzysz, że Jugosławia mogłaby powstać na nowo?” Zapytani odpowiadają w większości negatywnie, jednakże przyznają, że jedną z dróg odbudowy relacji mógłby stać się handel. W tym kontekście wielu respondentów wymienia Słowenię jako kraj, z którego sprowadzano na przykład kosmetyki. Ojciec jednego z towarzyszy podróży Petera Handkego przyznaje zaś: „my, Serbowie, zawsze produkowaliśmy rzeczy wielkie, a Słoweńcy małe, delikatne części do tych właśnie rzeczy i to była dobra wymiana”.
Słoweńcy nie pozostają dłużni, nazywając imigrantów z pozostałych republik „Čefurami” lub odmawiając w 1991 roku przyznania słoweńskiego obywatelstwa nawet tym, którzy lublańską dzielnicę Fužine zamieszkiwali od lat siedemdziesiątych. Słoweńska tożsamość według Drago Jančara od 1991 roku formuje się tak, jak niecałe sto lat temu w atmosferze wyzwolenia spod poprzedniego jarzma. Pod koniec dwudziestego stulecia była nim dla Słoweńców Jugosławia, a w 1918 roku – monarchia austro-węgierska.
W Pożegnaniu z dziewiątym krajem Handke wyraża dezaprobatę wobec usamodzielnienia się Słowenii, w którym nie dostrzega sensu. Austriak nie widzi powodu dla istnienia niezależnych i suwerennych państw Chorwacji i Słowenii głównie z powodu sentymentu, który wyraża względem zjednoczonej Jugosławii. Ważnym pojęciem w kontekście poglądów pisarza jest ahistoryczność Federacji. Wszystkie państwa jugosłowiańskie Handke widział jako samodzielne w swoim zjednoczeniu, każda republika stanowiła jego zdaniem integralną część wielkiej utopii, w której nikt nigdy nie będzie potrzebował się usamodzielniać. To idealistyczne podejście do państw wielonarodowych lub wieloetnicznych determinuje późniejsze stawanie po stronie Serbii, która przynajmniej w początkowej fazie rozpadu kreowała się na strażnika spójności i niepodzielności Federacji. Handke pod koniec Sprawiedliwości… porównuje Serbię do osieroconego, porzuconego dziecka. Przytacza również myśl poznanego w podróży bibliotekarza zamieszkującego tereny przygraniczne Serbii i Bośni, który przyznaje, że skoro zamieszkiwał Jugosławię i czuł się Jugosłowianinem, teraz po jej rozpadzie nie identyfikuje się z żadną inną narodowością, taką jak Serb, Chorwat czy Węgier, bo nigdzie już nie czuje się „jak w domu”.
Nie bez powodu krytykę austriackiego pisarza w swoim eseju Misjonarz i jego Sprawiedliwość Drago Jančar zaczyna od zwrócenia uwagi na to, że Misjonarz nie wierzy właściwie w nic, co widzi na temat wojny, wierzy natomiast, że „opaśli słoweńscy żołnierze, sławiąc zwycięstwo, zachowują się jak na wycieczce […], nie wiadomo zresztą dlaczego, bo w rzeczywistości zamordowali przed chwilą mnóstwo dzieci w mundurach Armii Jugosłowiańskiej”. Jest to odpowiedź na komentarz Handkego na temat wojny dziesięciodniowej w Słowenii, która rozpoczęła rozpad Jugosławii w 1991 roku. Pisarz zastanawia się, jak to możliwe, że siedemdziesiąt ofiar, które pochłonął konflikt to niemalże wyłącznie członkowie Jugosłowiańskiej Armii Ludowej, zapominając kto de facto się bronił, a kto został napadnięty.
Z opracowania Andrzeja Krzaka Słowenia – początek końca Jugosławii. Wojna dziesięciodniowa faktycznie wynika, że rząd republikański w Słowenii z partią DEMOS na czele dążył do wojny, która miała na celu dezintegrację Jugosławii. Nadrzędnym celem wojny była jednak przede wszystkim walka narodowowyzwoleńcza, a Jugosłowiańska Armia Ludowa poniosła klęskę, ponieważ do prowadzenia działań zbrojnych wewnątrz federacji nie była zupełnie przygotowana. Handke zdaje się zapominać, że w praktycznie homogenicznej etnicznie Słowenii, przy ponad 90% frekwencji, 88,5% obywateli zdecydowało, że chcą suwerennego państwa, co według Andrzeja Krzaka stanowiło najważniejszy powód klęski Jugosłowiańskiej Armii Ludowej: „[…] w wojnie wzięła udział cała ludność Słowenii. Armii federalnej przyszło więc walczyć z całym społeczeństwem. Takiej wojny nikt jeszcze nie wygrał, dlatego nie mogła tego dokonać także JNA.” Potrzeba samostanowienia, której Peter Handke nie docenia, to również element krytyki Jančara, który wyśmiewa oburzenie Austriaka, że Słoweńcy okazali się nie być jedynie tajemniczym literackim plemieniem, lecz również narodem z demokratycznymi ambicjami.
W dalszej kolejności Jančar podsumowuje absurd sytuacji, która musiała mieć miejsce, aby Handke mógł napisać swój tekst: „Handke i Pavić jeżdżą sobie po Serbii i odkrywają prawdę o wojnie, tymczasem cała Bośnia jest spustoszona, a jedna trzecia Chorwacji zrujnowana. Handke i Pavić jeżdżą sobie po Serbii, gdzie – jak ktoś napisał – nie rozbito nawet jednej szyby i docierają do Studenicy, a tam wszystko staje się dla nich zrozumiałe, już wiedzą, kto jest agresorem, a kto nim nie jest…”. Następnie pojawiają się zarzuty o brak obiektywności w zbieraniu doświadczeń. Jančar uważa, że zanim Handke napisał swój tekst, powinien się wybrać również do Bośni. Bośni, która „płonie już cztery lata”, a którą sam Jančar odwiedził w czasie oblężenia, gdzie mimo rozejmu serbskie oddziały nieprzerwanie ostrzeliwały miasto ze wzgórz.
Ciekawym zabiegiem w polemice Drago Jančara jest zestawienie ze sobą przypadku Petera Handkego, którego ze względu na zawód poety, Słoweniec w swoim tekście określa kąśliwie niemieckim słowem Dichter, z przypadkiem rosyjskiego poety Eduarda Limonova, który w akcie sympatii wobec serbskiej strony konfliktu udał się do Sarajewa i w czasie oblężenia oddał symbolicznie kilka strzałów w stronę miasta z karabinu snajperskiego. Przebieg wspomnianej sytuacji można obejrzeć w filmie dokumentalnym Pawła Pawlikowskiego (Ida, Zimna wojna) pod tytułem Serbski epos, portretującym postać Radovana Karadžicia, który również zajmował się pisaniem poezji. Jančar dostrzega w tekście Austriaka tęsknotę do wierszy zbrodniarza wojennego i dochodzi do wniosku, że jego „misjonarska” potrzeba niesienia sprawiedliwości może wyrządzać taką samą krzywdę, jak działania innych, wymienionych wcześniej poetów.
Swoją polemikę z austriackim pisarzem Drago Jančar zamyka parafrazą tytułu tekstu Handkego, zwracając uwagę na potrzebę mówienia o rozmiarze krzywd, których doznała stolica Bośni z rąk ludzi, dla których Austriak poszukiwał sprawiedliwości. Wniosek końcowy brzmi „sprawiedliwość dla Sarajewa”.
Uprawianie publicystyki historycznej wymaga ogromnych pokładów wrażliwości, tym bardziej jeśli dotyczy ona tematów stosunkowo współczesnych i drażliwych dla stron zaangażowanych w opisywane wydarzenia. Jestem również głęboko przekonany, że pisarza, który dotyka tematów takich, jak dopiero co zakończony konflikt zbrojny, zbrodnie przeciwko ludzkości, czy krwawy rozpad państwa, mogących tak głęboko poruszać, nie powinny opuszczać wątpliwości wobec tego, czy tekst, który ma zamiar opublikować nie skrzywdzi poszkodowanych swoim próżnym przekonaniem o niesieniu sprawiedliwości. Sam Peter Handke, zanim zaczął pisać teksty zaangażowane politycznie, jeszcze w czasach studenckich głosił poglądy, według których literatura z definicji i przeznaczenia nie powinna być „zaangażowana”, ponieważ samo „zaangażowanie” jest pojęciem politycznym. Handke do momentu opowiedzenia się po jednej ze stron konfliktu głęboko wierzył, że gdy pisarz zaczyna pisać teksty „zaangażowane”, właściwie staje się politykiem. Co więc się stało? Rafał Michalczuk nie podaje przyczyny, dla której austriacki pisarz postanowił pożegnać się z własnymi poglądami, jednak moim zdaniem okrutność wojen sprawia, że niektórzy potrzebują usprawiedliwiać ludzkie zło, bo zwyczajnie głęboko wierzą w jego nienaturalność. Niestety sprawiedliwość nie zawsze funkcjonuje jak wahadło i chociaż za słuszne uważam twierdzenie z eseju Zimowa podróż ku Dunajowi, Sawie, Morawie i Drinie albo sprawiedliwość dla Serbii, że należy ostatecznie rozprawić się z powiedzeniem „War is war!”, ponieważ normalizuje ono międzynarodowe przyzwolenie na prowadzenie wojen, to niestety skrajny symetryzm, który sterował działaniami Petera w połowie lat dziewięćdziesiątych nie przekonuje mnie, że krzywdy jednych wcale nie były znacznie poważniejsze od krzywd tych drugich w Jugosławii.
korekta: Marta Piasecka
Bibliografia:
Handke, P. A Journey to the Rivers. Justice for Serbia. Penguin Books USA. Nowy Jork 1997.
Jančar, D. Eseje. Wydawnictwo Pogranicze. Sejny 1999.
Michalczuk, R. „Długie pożegnanie z Jugosławią”. Wojna Petera Handke z literaturą, polityką i mediami. Dialogi polityczne II/2009. Literatura i polityka: 371-384.
Schneider, P. „The Writer Takes a Hike”. The New Republic. 3 marca 1997.
Krzak, A. „Słowenia – początek końca Jugosławii. Wojna dziesięciodniowa”. W Bałkany Zachodnie – między przyszłością a przeszłością, red. Chmielewski, P. Szczesio, S. L. Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego. Łódź 2013.
Vojnović, G. Moja Jugosławia. Wydawnictwo Akademickie SEDNO. Warszawa 2019.
TVMyCentury. Russian Writer Shooting at Sarajevo. Dostęp: https://www.youtube.com/watch?v=JkjPZvz27mg
Drago Jančar – urodzony w 1948 roku w Mariborze. Jeden z najpoczytniejszych pisarzy współczesnej Słowenii. Autor powieści, dramatów oraz przede wszystkim porywających esejów o wynikach słoweńskiego exodusu z Jugosławii. Laureat wielu nagród, między innymi Europejskiej Nagrody Literackiej w 2011 roku. Jego dzieła przetłumaczono na kilkanaście języków, a publikowane były nie tylko w Europie, lecz także w Azji oraz Ameryce Północnej.
Maciej Marciniak
Student I roku „Studiów slawistycznych” oraz III roku na kierunku „Stosunki międzynarodowe”. Pasjonat regionu Bałkanów Zachodnich, głównie za sprawą wielu podróży do państw byłej Jugosławii, w które od najmłodszych lat zabierali go rodzice. Jego zainteresowania skupiają się wokół kultury, języka oraz polityki zagranicznej Bałkanów. Prywatnie miłośnik filmów Davida Lyncha oraz meloman, obecnie zakochany w chorwackiej grupie The Beat Fleet.