Inne oblicze macierzyństwa w filmie „Matka” Zornicy Sofii
Materiał powstał w ramach prac projektowych nad Przeglądem Kina Bułgarskiego. Sekwencja kobieca realizowanym 22-26 stycznia 2025 roku w Poznaniu.
Czasami, nawet gdy mamy określony plan na życie, zdarza się, że przydarzy się nagły, niekiedy zupełnie niespodziewany zwrot akcji. Jedno wydarzenie potrafi zmienić obrany kurs i system wartości. Właśnie coś takiego przydarzyło się reżyserce teatralnej, nauczycielce i producentce Elenie Panajotowej. Można się kłócić, czy był to przypadek, zrządzenie losu, czy przeznaczenie, ale zainicjowany przez nią w 2003 roku projekt, letnia akademia dla dzieci z sierocińca w Szirokiej Łyce, wiosce położonej na południu Bułgarii, przerodziła się w coś znacznie większego – międzynarodowy program „Artyści dla dzieci”, który swoim działaniem objął, poza Bułgarią, również Kenię.
To właśnie ta historia i postać Eleny zainspirowały Zornicę Sofię, wielokrotnie już nagradzaną bułgarską reżyserkę, do ujęcia w filmową narrację wydarzeń, które doprowadziły do powstania projektu skierowanego do dzieci na dwóch kontynentach – europejskim i afrykańskim. W roku 2022 na ekrany bułgarskich kin wszedł film pod tytułem „Matka”, nominowany między innymi do nagrody w konkursie międzynarodowym na najlepszy film na Warszawskim Festiwalu Filmowym.
Już sam tytuł filmu mówi sporo o jego tematyce. Centralnym motywem, wokół którego rozgrywa się akcja, jest macierzyństwo. Widz, podobnie jak główna bohaterka, zostaje postawiony przed pytaniem, co to znaczy być matką. Jest to pytanie, na które każdy musi odpowiedzieć sobie sam, a Elena swojej odpowiedzi szuka w zasadzie przez większą część fabuły. W momencie, w którym ją poznajemy, reżyserka teatralna ma 32 lata i prowadzi bardzo intensywne życie zawodowe. Pracuje nad przedstawieniem, które ma zostać wystawione zarówno w Bułgarii, jak i w Niemczech, czekają ją międzynarodowe podróże. W tym samym czasie jej mąż, również artysta, dostaje propozycję rocznego wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Między tymi projektami i sukcesami Elena dowiaduje się, że cierpi na niepłodność i może mieć spory problem z zajściem w ciążę. Staje przed wyborem, czy spróbować wraz z mężem metody in vitro, czy oddać się pracy nad – w pierwszej kolejności letnim projektem rozpoczętym w Bułgarii, a w drugiej – jego kontynuacją, międzynarodową akcją „Artyści dla dzieci”, w ramach której musiałaby wyjechać do Kenii, co ostatecznie mogłoby przekreślić jej szansę na zostanie matką, przynajmniej w biologicznym znaczeniu tego słowa.
Przedstawienie historii Eleny Panajotowej jest pełne kontrastów. Po pierwsze, podróż, jaką widz odbywa wraz z główną bohaterką, zaczyna się w Bułgarii, a prowadzi do Kibery, dzielnicy slumsów w Nairobi. Po drugie, przez cały czas mamy wgląd w wewnętrzne przeżycia i rozterki Eleny na tle prowadzonych przez nią projektów. „Matka” w umiejętny sposób zachowuje równowagę między tymi wszystkimi elementami, między jednostką a prawdziwą historią dzieci i artystów. Zornica Sofia w bardzo ciekawy sposób przedstawia różnice, ale także paralele między Sziroką Łyką a obrzeżami stolicy Kenii. Chociaż pierwszy kontakt z Afryką zdaje się wręcz przesadny, wypełniony stereotypami, nie można się oprzeć wrażeniu, że był to zabieg celowy, w czym tylko upewnia wykorzystanie przez reżyserkę wzorca kulturowego „kompleksu białego zbawcy”. W swoim pierwszym kontakcie z mieszkańcami kenijskiego domu dziecka Elena zostaje skonfrontowana, z jednej strony, z takim właśnie zachowaniem ze strony dwóch turystek, które ma okazję zaobserwować, a z drugiej strony, sama zderza się z faktem, że jej chęć pomocy jest traktowana z dużą dozą nieufności i uprzedzeń. Mocną stroną przedstawienia końcowej wersji projektu z pewnością jest to, że siła sprawcza oddana została również miejscowym, pomysł pomocy przestaje być projektem fundowanym na pokaz, a na szeroką skalę włączeni zostają weń również lokalni artyści oraz, oczywiście, opiekunowie domu dziecka. Dzięki temu film wychodzi poza schemat typowego przedstawienia zarówno sytuacji ubogich w Afryce, jak i roli białego człowieka jako tego, który przyjeżdża, by ratować, i stawiany jest na piedestale.
Oglądając film Zornicy Sofii koniecznie trzeba zwrócić uwagę na aktorów, a dokładniej na aktorów dziecięcych. By zachować obrany przez siebie styl dokumentalny, reżyserka w trakcie kręcenia współpracowała z prawdziwymi sierotami, mieszkańcami domów dziecka i tzw. dziećmi ulicy. Fragmenty, w których oddaje im głos przed kamerą są naprawdę poruszające, zwłaszcza gdy ma się świadomość, że są to wypowiedzi autentyczne i szczere. Te fragmenty pozwalają też wybrzmieć słowom Eleny, które można by określić mianem motywu przewodniego całego filmu: „Dzieci nie powinny do nikogo należeć (…). One są sercem świata”. Możemy poznać ich uczucia, problemy, marzenia i dużo więcej. Narracja oferuje nam obraz miłości i macierzyństwa nie tylko z perspektywy głównej bohaterki i tego, jak ewoluują jej podejście i emocje, ale pokazuje także to, czego pragną i potrzebują dzieci. Dokumentalne zacięcie przejawia się w jeszcze jednym fragmencie. Na samym końcu filmu zostajemy skonfrontowani z postacią prawdziwej Eleny. Reżyserka teatralna, inicjatorka projektu, wypowiada się na jego temat, komentując swoje pomysły i emocje w kilku zdaniach. Staje się nam przez to bliższa, w jasny i dobitny sposób przekazuje, jaka była i jest jej motywacja.
Jednym z moich ulubionych elementów „Matki” jest jej warstwa językowa. W filmie bohaterowie rozmawiają ze sobą w trzech językach – bułgarskim, angielskim i swahili. Ten ostatni pojawia się co prawda w tle i w większości przypadków nie został przetłumaczony, co w nienachalny sposób tylko podkreśla wrażenie, że Elena, zwłaszcza początkowo, nie do końca rozumie świat, do którego trafiła. Napotyka na barierę kulturowo-językową i musi wykonać wysiłek, by całkiem otworzyć się na wszystko, co jest dla niej nowe. Osobiście doceniam też to, że angielski, którym mówią bohaterowie, pełen jest akcentów, czy to bułgarskiego, czy to kenijskiego. Angielski jest dla bohaterów lingua franca, ale nie dla wszystkich jest językiem ojczystym. Szczegół ten dodaje kolorytu i autentyczności.
Na pochwałę zasługuje też sama inscenizacja historii, umiejętna praca kamery, zastosowanie elementów graficznych do podkreślania znaczenia konkretnych scen i sekwencji, a także sposób, w jaki kreowane są reakcje emocjonalne widza. Miejsca akcji przedstawiane są za pomocą prostych, chociaż skutecznych sekwencji, obrazujących ogólny charakter miejsca, jego scenerię razem z tymi ładnymi, wdzięcznymi stronami, jak i tymi, które w powszechnej opinii uchodzą za brzydkie, takie, od których zazwyczaj odwraca się wzrok. Można wyłapać sporo symboli, zarówno w rekwizytach używanych przez artystów w pracy z dziećmi, jak i w przedmiotach otaczających aktorów. Wszystkiego dopełnia naprawdę udana szata muzyczna, która czerpie inspiracje zarówno z bułgarskiego, jak i kenijskiego folkloru, dodatkowo osadzając odbiorcę w konkretnym miejscu, ale też niosąc za sobą silny ładunek emocjonalny.
Film „Matka” w sposób szczególny wyróżnia się na tle bułgarskiej kinematografii. Narracja opiera się na przeżyciach wyrazistej postaci kobiecej, która sama decyduje o swoim losie i kreuje swoją historię. Postać Eleny jest bardzo bogata, poznajemy ją przez pryzmat jej zmagań z bezpłodnością i relacji wobec macierzyństwa, ale poznajemy ją też jako artystkę i reżyserkę teatralną, jako przyjaciółkę i jako żonę. Poznajemy ją wraz z jej zaletami i wadami. Jej obraz nie został nadmiernie wyidealizowany, widzimy ją w jej lepszych, jak i gorszych momentach. Wtedy, kiedy wszystko idzie po jej myśli, ale również wtedy, kiedy upada, by ponownie się podnieść. Postrzegamy ją przez pryzmat życia, ale też przez pryzmat śmierci. Jej siły sprawczej i jej własnej niemocy. Seans skłania do własnych przemyśleń i rozważań, pozwala zapoznać się z relatywnie mało znaną, a ważną historią bułgarskiej artystki. W zakończeniu pojawia się nuta optymizmu. Elena znajduje swoją odpowiedź, znajduje siebie, a historia zostawia widza z wrażeniem, że „Artyści dla dzieci” wciąż mają pozytywny wpływ na losy kenijskich sierot. Ostateczny wydźwięk, mimo trudności i cierpień przedstawionych w narracji, jest zaskakująco pozytywny i budujący.
„Matka” Zornicy Sofii z pewnością będzie nie lada gratką nie tylko dla miłośników kina bułgarskiego, lecz także dla tych, którzy doceniają wątki biograficzne, jak i filmy łączące przedstawienie dokumentalne i fabularne. Uważam, że to też pozycja obowiązkowa dla zainteresowanych wątkami kobiecymi i feministycznymi w filmie, a także dla tych, którzy wciąż szukają swojej własnej odpowiedzi na pytanie, czym jest macierzyństwo. W tłumaczeniu na język polski film będzie można obejrzeć podczas poznańskiego Przeglądu Kina Bułgarskiego już 22 stycznia 2025 roku.
Korekta: Marta Piasecka
Hanna Zieleniewska
Jestem absolwentką kierunku bałkanistyka na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i doktorantką w Szkole Nauk o Języku i Literaturze UAM, aktualnie kończę również filologię wschodniosłowiańską (z językiem rosyjskim i ukraińskim). Wiodące obszary moich zainteresowań badawczych to: etnolingwistyczne badania nad elementami słowiańskiego (polskiego, macedońskiego, serbskiego) językowego obrazu świata, analiza dyskursu (z naciskiem na dyskurs edukacyjny) oraz stereotypy etniczne i narodowe w słowiańskiej frazeologii. W wolnych chwilach udzielam się w Kole Naukowym Slawistów i Bałkanistów UAM.