smokiniata

View Original

Obrazy wojny w kulturze i sztuce krajów byłej Jugosławii 

Państwo Jugosławia, które jest pośrednim przedmiotem niniejszej pracy, istniało w latach 1945–1991. Utworzone zostało na terenie Półwyspu Bałkańskiego, na ziemiach w większości zamieszkanych przez ludność o pochodzeniu słowiańskim. Pod pewnymi względami powojenna (licząc od drugiej wojny światowej) Jugosławia była spadkobierczynią Królestwa Jugosławii, które przed wojną powstało z Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców. Równocześnie powojenna Jugosławia różniła się nie tylko geograficznie, ale przede wszystkim ustrojowo, a co za tym idzie ideologicznie i kulturowo, od wszystkich poprzednich tworów politycznych, które istniały na tych terenach.

Zagadnienie wojny z wielu powodów stało się jednym z mitów państwotwórczych Jugosławii. Stało się tak z wielu przyczyn, przede wszystkim jednak nie do przecenienia jest fakt wojennej, partyzanckiej proweniencji założycieli, a zatem także politycznych elit nowego państwa. Motyw ponadnarodowego braterstwa broni, wspólnego wroga (Niemcy), umiejętności wzniesienia się ponad narodowe partykularyzmy nie mógł pozostać niezauważony przez twórców, którzy wielokrotnie, przez lata i także do tej pory, sięgali po niego w swoich dziełach.

Praktycznie we wszystkich dziedzinach sztuki z obszaru byłej Jugosławii znaleźć można elementy inspirowane wojną. Agresja i przemoc, a także rozumiana wprost tematyka wojny, po latach obecności na Półwyspie Bałkańskim znalazła ujście w dziełach artystów tworzących w zasadzie we wszystkich dziedzinach sztuki. Wojnę odnaleźć można więc między innymi w sztukach plastycznych (w tym rzeźbie), muzyce, teatrze i innych, ale zdecydowałem się skupić głównie na dwóch obszarach – literaturze (w tym komiksach) oraz filmie.

Zwłaszcza literatura dostarcza wielu przykładów bardzo zróżnicowanego podejścia i obrazowania tematyki wojennej. Bezsprzecznie najwyższy światowy poziom osiągnęła ponadto jugosłowiańska kinematografia. Film był przez lata jedną z najlepszych wizytówek, a także doskonałym, rozpoznawalnym na całym świecie towarem eksportowym tego państwa. Niezaprzeczalnie wysoką pozycję tej sztuki oraz jej najwyższy kunszt uznawano na całym świecie, więc nie należy się dziwić temu, że (podobnie jak miało to miejsce w innych krajach i systemach) z czasem stał się on między innymi narzędziem propagandy oraz (jak literatura) elementem państwowotwórczym, którego możliwości szerokiego i skutecznego oddziaływania na praktycznie całe społeczeństwo wykorzystywano umiejętnie oraz z powodzeniem.

W złożonej rzeczywistości drugiej wojny światowej ruch partyzancki musiał wykazać się niezwykłą siłą, determinacją oraz umiejętnościami organizacyjnymi i politycznymi, aby nie tylko stać się najważniejszą siłą oporu przeciwko nazistom na Bałkanach, ale też by zostać uznany przez społeczność międzynarodową (w tym zarówno przez Związek Radziecki, jak i zachodnich aliantów) za najważniejszego sojusznika w walce z III Rzeszą oraz za siłę, która po wojnie utworzy nowe państwo i obejmie w nim władzę.

Okres Titowskiej Jugosławii (jeszcze przez około 10 lat po śmierci Marszałka) był czasem pokoju w regionie. Niestety w latach 90., a dokładnie w 1991 roku, doszło do kolejnej wojny – tym razem Jugosławia zaczęła się rozpadać. Najpierw nastąpiła secesja Słowenii, później państwo narodowe (pomimo zamieszkiwania tych terenów przez znaczną liczbę Serbów) postanowili stworzyć Chorwaci. Wydarzenia te doprowadziły następnie do, zakończonej dopiero w 1995 roku, wojny w Bośni i Hercegowinie. Wojna ta pochłonęła łącznie nawet około 300 000 ofiar śmiertelnych, a blisko 2 miliony ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Nie zakończyło to okresu tragicznych w skutkach konfliktów zbrojnych w regionie, gdyż w 1998 roku własne państwo w sposób zbrojny postanowili utworzyć Albańczycy zamieszkujący tereny serbskiego Kosowa i Metochii.

Jak widać, od początku XX wieku ludność zamieszkująca te tereny została dotknięta (w zależności od miejsca zamieszkania) przez co najmniej cztery wojny. Dodatkowo ich okrucieństwo, bratobójczy charakter oraz trauma i konieczność dalszego zamieszkiwania z sąsiadami innej narodowości czy wyznania, musiały wpłynąć również na twórczość artystów wywodzących się z tych terenów.

Nowo powstające państwo potrzebowało pilnie własnych mitów założycielskich, symboli i elementów spajających zróżnicowany etnicznie kraj. Z pomocą przyszła literatura partyzancka. Epickie opowiadania, opowieści i powieści, ale także liryka o losach partyzantów i ich walce z faszyzmem przez wiele lat nadawały ton nie tylko kulturowej, lecz także politycznej dyskusji w Jugosławii.

Literatura partyzancka powstawała praktycznie na całym terenie kraju – od Słowenii na północy, po Macedonię na południu. Bardzo mocno ten gatunek rozwinął się między innymi w literaturze bośniackiej i serbskiej, ale też słoweńskiej i czarnogórskiej. Związane to było w sposób naturalny z bardzo aktywnymi działaniami partyzantów na tych obszarach, a także dużym udziałem Serbów w walce z okupantem.

Ten nurt literatury bardzo szybko zaczał odgrywać nie tylko rolę historyczno-przygodowo-awanturniczą, ale też był wykorzystywany jako „oficjalna” narracja tworząca mit państwotwórczy. Na tematach partyzantki i partyzantów zbudowano bowiem całą narrację państwa jugosłowiańskiego – nie sposób mówić o Jugosławii bez wspomnienia o partyzantach i odwrotnie. Literatura na ten temat początkowo miała znaczenie niemalże hagiograficzne, bowiem partyzanci opisywani byli jako bohaterowie, którzy poświęcają swoje życie oraz przelewają krew za lud, naród i ojczyznę.

Od początku bardzo istotne było to, że w partyzantce jugosłowiańskiej brali udział członkowie praktycznie wszystkich możliwych grup etnicznych i narodowości, co znalazło odzwierciedlenie w inspirowanej tym faktem sztuce. 

Jednym z klasycznych przykładów literatury partyzanckiej jest powieść Mladena Oljačy Kozara. Książka ta została wydana po raz pierwszy w 1960 roku po serbsku, ale jej kolejne edycje ukazały się też w innych językach, w tym między innymi po chorwacku (tak też działo się w przypadku wielu innych, a w zasadzie większości, utworów o tej tematyce). Autor jako szesnastolatek brał udział w walkach na Kozarze, co odcisnęło trwałe piętno na jego życiu i twórczości, determinując tematykę prawie wszystkich utworów pisarza.

Powieść Kozara opowiada historię jednej z najważniejszych bitew narodowowyzwoleńczych partyzantów jugosłowiańskich. Toczyli tę nierówną walkę w obronie ponad 50 000 bezbronnych cywilów, którzy schronili się pod ich opieką całymi rodzinami, zabierając ze sobą dobytek życia. Dramat partyzantów i cywilów nie skończył się jednak wraz z przegraną bitwą – ci, którzy przeżyli trafili do ustaszowskich obozów koncentracyjnych, głównie do Jasenovaca.

Kozara stała się jednym z głównych składników jugosłowiańskiego mitu założycielskiego. Wprawdzie bojownicy padli, ale ich walka i pamięć o zbrataniu się narodów przeszły do legendy. Dzięki temu bitwa stała się doskonałą podstawą do ukazania w powieści przemiany poglądów bohaterów. To jeden z najdramatyczniejszych epizodów wojny narodowowyzwoleńczej, ale równocześnie wydarzenie, które połączyło Serbów i Chorwatów. Ramię w ramię walczyła z nimi też ludność muzułmańska, która stanowiła aż 25% uczestników tych walk. Większość partyzantów z Kozary to więc rekrutujący się z szeregów partii komunistycznej Serbowie, ale wraz z nimi przeciwko faszyzmowi walczyli również przedstawiciele innych narodowości.

Przedstawieni w powieści bohaterowie od początku i z rozmysłem mają z góry określone role. Konstrukcja utworu oparta została na zestawieniu opozycyjnych postaci i motywów: Chorwaci–Serbowie, ustasze–partyzanci, katolicy–komuniści, regulamin ustaszy–nauki Lenina, Ante Pavelić–komisarz Šoša, Emma (ustaszowski szpieg)–Emira (partyzantka, sanitariuszka). Co jednak ciekawe, nawet przeciwników w tym utworze łączą pewne cechy wspólne. Otóż zarówno dowódca ustaszów pułkownik Franjčevicia i przywódca partyzantów, obrońców Kozary Lazar Babić mieli podobne, trudne dzieciństwo. Wprawdzie pułkownik jest Chorwatem, a Lazar Serbem, ale młodość obu z nich była naznaczona biedą, nędzą, troskami, chłodem, głodem, cierpieniem i kijami. Obaj doświadczali od najwcześniejszego dzieciństwa bólu, strachu, ubóstwa i niespełnionych pragnień. Równocześnie w książce wiadomo, kto jest dobry, a kto zły, jasno przedstawione jest, o co warto walczyć i ginąć, a nawet za co zabijać. Pozytywni bohaterowie poświęcają swoje życie dla narodu i ojczyzny, a więc dla tego, co dobre i bezcenne. Ich ofiara jest najwyższa, ale warta tego.

Książkę odebrać można trochę jak powieść przygodową, choć opisane w niej wydarzenia mają swoje historyczne odnośniki, zaś postacie symbolizują prawdziwych ludzi i ich najwyższą ofiarę. W sferze opisu oraz przedstawienia świata utwór ten jest na wskroś realistyczny. Powoduje to, że opisane sytuacje odbiera się jednoznacznie dramatycznie, a z bohaterami łatwo się utożsamić i wzbudzają oni u odbiorcy określone emocje.

W utworze kreowany jest obraz Komunistycznej Partii Jugosławii, która potrafiła tak dobrze i skutecznie pokierować ruchem oporu, że od pierwszych dni okupacji przerodził się on w ogólne powstanie ludowe, obejmujące cały kraj. W walce tej wykuwała się jedność i braterstwo zwaśnionych wcześniej narodów Jugosławii, a równocześnie dojrzewała świadomość klasy robotniczej i mas chłopskich. Równolegle walka z okupantem przeradzała się więc też w rewolucję społeczno-polityczną, by w końcu przybrać postać wojny narodowowyzwoleńczej.

Czytając Kozarę, można odnieść wrażenie, że czytamy książkę-pomnik. Nie da się ukryć, że powieść ta powstała poniekąd po to, by postawić partyzantom zasłużony monument. W końcu walczyli oni z wrogiem ludzkości, humanizmu, całej cywilizacji i postępu, okrutną bestią pragnącą zniszczyć cały naród – faszystowskimi Niemcami.

Władze Jugosławii bardzo szybko zorientowały się, że literatura partyzancka – jako poczytna, popularna i bliska większości społeczeństwa – może być skutecznym i ważnym orężem w walce o nowy kraj oraz komunistyczną, lepszą przyszłość.

W Jugosławii poczucie związku z tradycją partyzancką czasów wojny jest tak silne, że niemal na każdym kroku można znaleźć na to dowody. Dodatkowo, dzięki działaniu powojennych władz, cały czas widać je było na sztandarach, transparentach, budynkach publicznych, portretach wieszanych z okazji uroczystych obchodów i rocznic. Pamięć o bohaterach-partyzantach kultywowano w najróżniejszy sposób. Ich imionami nazywano ulice i place, a ich życiorysy zamieszczono w podręcznikach szkolnych. Praktycznie każda rodzina pielęgnowała pamięć swoich bliskich – partyzantów, którzy uczestniczyli w drugiej wojnie światowej, kombatantów wojny partyzanckiej otaczano zaś szczególnym szacunkiem.

Spośród partyzanckich cnót podkreślano i upowszechniano takie wartości, jak braterstwo między narodami, niwelowanie zadrażnień na tle narodowym, religijnym i obyczajowym, równość i wolność wszystkich obywateli wspólnoty jugosłowiańskiej, egalitaryzm i humanitaryzm w stosunkach międzyludzkich, poczucie sprawiedliwości, prawość charakteru i czułe sumienie.

W 1962 roku Veljeko Bulajić nakręcił na podstawie tej powieści monumentalny film wojenny pod tym samym tytułem. Kozara stała się klasykiem kina partyzanckiego i w 1962 roku zdobyła Wielką Złotą Arenę dla Najlepszego Filmu na Festiwalu Filmowym w Puli.

Bardzo ciekawą reprezentacją literatury partyzanckiej, choć powstałą w zupełnie innej formie, jest komiks Partyzanci. Stworzony został na zamówienie holenderskiego czasopisma komiksowego „Eppo” w latach 1977–1989 przez serbskiego scenarzystę Ðorde Lebovicia i chorwackiego rysownika Julia „Jules'a” Radilovicia. Zyskał on w swoim czasie dużą popularność (także poza granicami Jugosławii). Napisany i narysowany przez serbsko-chorwacki duet twórców, od początku stał na najwyższym europejskim poziomie sztuki komiksowej. Pod żadnym względem, ani graficznym, ani fabularnym, nie ustępował najlepszym i najpopularniejszym dziełom tego typu powstającym w owym okresie.

W komiksie tym najciekawsza jest jednak fabuła, ponieważ w formie typowo przygodowej, pełnej napięcia i zwrotów akcji przedstawieni są bohaterowie-założyciele przyszłej Jugosławii – partyzanci. Zgodnie z niepisanymi „założeniami”, autorzy zadbali, aby rozprawiające się z Niemieckim okupantem oddziały składały się ze wszystkich grup i warstw społecznych. Ramię w ramię walczą więc Serbowie, Dalmatyńcy, Bośniacy oraz podkreślana jest tu wyraźnie ważna rola kobiet. I to nie tylko na tyłach, w roli sanitariuszek, kucharek czy pocieszycielek. Idąca na Bałkanach ramię w ramię z wojną rewolucja, zmieniając kształt całego społeczeństwa, zdecydowanie przyczyniła się też do podniesienia rangi kobiet.

Wcześniej, w społeczeństwie w zdecydowanej większości patriarchalnym i zmaskulinizowanym, pełniły one raczej role drugoplanowe – zajmowały się domem, wychowaniem dzieci, dbałością o domowe ognisko. Druga wojna światowa przeorganizowała jednak i ten schemat. Okazało się, że stereotypowy bałkański mężczyzna – macho zawsze gotowy, by złapać za szablę, strzelbę bądź widły i bronić swojej rodziny oraz domostwa – już nie wystarczy. Rozbudowane struktury „państwa partyzanckiego” wymagały ciągłej ciężkiej pracy zarówno na pierwszej linii frontu, jak i w sztabie. Kobiety doskonale się w tej roli sprawdziły – wiele z nich odegrało bohaterską rolę na równi z mężczyznami, co przełożyło się również na ich ważną funkcję w przyszłym, komunistycznym państwie jugosłowiańskim.

Rola kobiet – już nie tylko matek, żon i opiekunek, ale również bojowniczek, wywiadowczyń, snajperek i dywersantek – nie mogła pozostać niezauważona wśród twórców powojennych. Komiks Partyzanci już od pierwszej strony okładki przypomina, że kobiety (piękne, mocne i niezłomne) odegrały ważną rolę w tej historii.

Co bardzo ciekawe i znamienne, rolę partnera głównej bohaterki, jugosłowiańskiej partyzantki Skierki, odgrywa brytyjski komandos Dragan. Można by powiedzieć, że to skutek wydania serii na rynek Zachodni (powstała na zamówienie niderlandzkiego czasopisma), ale ponieważ nic nie dzieje się przez przypadek (także w sztuce), jest to raczej zabieg mający na celu ukazanie braterstwa krwi Jugosłowian z zachodnimi aliantami i swego rodzaju „legitymizację” komunistycznych, powojennych władz w oczach zachodnich Europejczyków.

Takie przedstawienie wojny utrwala jej obraz jako w sumie dość atrakcyjnej zarówno estetycznie, jak i etycznie, ponieważ jeśli opowiemy się po właściwej (czyli partyzanckiej) stronie, czeka nas zwycięstwo, w najgorszym wypadku tylko moralne, wieczna chwała, zaszczyty, odznaczenia i wdzięczność przyszłych pokoleń.

W ciekawy i niepozbawiony krytycyzmu sposób opisuje lata powojenne z punktu widzenia partyzanta Branko Ćopić. Urodził się 1 stycznia 1915 roku we wsi Hašani koło Bosanskiej Krupy w zachodniej Bośni. Uczęszczał do szkół w Bihaciu, Banja Luce, Sarajewie i Karlovacu. Później przeniósł się do stolicy, by studiować i ukończyć w 1940 roku filozofię na Uniwersytecie w Belgradzie.

Ćopić był autorem licznych opowiadań o tematyce wojennej. Jego napisana w 1964 roku powieść Ósma ofensywa nie dotyczy wprawdzie bezpośrednio czasów wojny, ale pamięć historii i doświadczenia wojenne wciąż są obecne w świadomości bohaterów. Partyzantka rzutuje na ich życie także w pokojowej „ósmej ofensywie”. Jej celem nie jest już jednak walka z faszystowskim okupantem, lecz kształtowanie nowej, komunistycznej ojczyzny, w czym paradoksalnie przeszkadzają niektóre głęboko zakorzenione w mentalności nawyki żołnierskie.

Okazuje się bowiem, że bezkrytyczne stosowanie „kodeksu” partyzanckiego 20 lat po wojnie nie przystaje już do rzeczywistości. To, co w czasie wojny było koniecznością i wzorem godnym naśladowania, w czasie pokoju okazuje się przeszkodą. Dla pokolenia dorastającego i kształtującego się pod ostrzałem niemieckich bomb zbyt nagłe i radykalne zmiany, które nadchodzą wraz z czasem pokoju stają się przyczyną poważnych tragedii, także w życiu rodzinnym.

Wynikające z tego historie są czasem śmieszne, czasem smutne, czasem wręcz tragiczne, ale przebija przez nie krytyka wobec braku zamknięcia wojennego rozdziału losów Jugosławii. Autor jest pełen życzliwości dla swoich bohaterów, rozumie ich, przedstawia w stosunkowo ciepły sposób, ale równocześnie ukazuje, jak partyzancki etos czasów wojny nie przystaje do życia w czasach pokoju.

W powieści nie ma więc mowy o atakowaniu ludzi, którzy poświęcili się dla kraju, ale już pojawiają się rysy na systemie społecznym przeniesionym niekiedy wprost z pola walki do politycznych gabinetów, a z górskich lasów na salony. Wczorajsi bohaterowie przeszli już w stan spoczynku, przenosząc do cywilnego życia wojskową hierarchię, obyczajowość i zachowania, podczas gdy nigdzie nie jest powiedziane, że nawet najdoskonalszy dowódca na polu walki będzie też dobrym dyrektorem przedsiębiorstwa, a wierny i dzielny towarzysz broni sprawdzi się również w codziennej pracy.

Ósma ofensywa też doczekała się ekranizacji. W formie serialu telewizyjnego przyczyniła się do jeszcze szerszej dyskusji na ten temat. Trzeba bowiem zwrócić uwagę, że poprzez pryzmat losu poszczególnych bohaterów krytykowała ona de facto cały system państwa jugosłowiańskiego, oparty na przeniesionych żywcem z frontu relacjach międzyludzkich, które stały się fundamentami nowego państwa.

Wprawdzie autor w okres wojny wkraczał już w wieku dorosłym i sam brał czynny udział w walkach, to jednak wówczas do głosu dochodzi już kolejne pokolenie, urodzone po drugiej wojnie światowej. To generacja, która ma prawo nie rozumieć i nie chcieć wciąż kultywować partyzanckich nawyków i tradycji, widząc, że wraz z upływem lat coraz mniej przystają one do nowej aktualnej rzeczywistości.

Zupełnie przeciwny, przywołujący na myśl surrealistyczne obrazy Pabla Picassa, opis wojny przywołuje Miodrag Bulatović. W jego powieści Wojna była lepsza już sam tytuł w okrutnie przewrotny, bezkompromisowy sposób rozprawia się z „bohatersko-przygodowym” obrazem wojny. Otrzymujemy opis totalnego chaosu, świata, w którym zatraciła się granica pomiędzy tym, co dobre a co złe, moralne i niemoralne, dozwolone i niedozwolone. Wraz z nadejściem wojny rozpoczyna się bowiem powszechna anomia, której nie kończy nawet zakończenie działań wojennych. Nie ma w zasadzie różnicy pomiędzy chorobą psychiczną a światem toczonym przez obłęd wojny. Bohaterowie przedstawieni są jako szaleńcy nie odróżniający nawet jawy od snu. Świat opisany jest u Bulatovicia na zasadzie „realizmu magicznego” – zaburzone zostały związki przyczynowo-skutkowe, a amoralność zaszła tak daleko, że powrót do ładu i porządku wydaje się niemożliwy nawet w przyszłości, w czasach pokoju.

Przedstawiony przez autora świat to w zasadzie absurdalna fantasmagoria. Wywołane wojną skutki są tu jednoznacznie negatywne, obłąkańcze. Jednym z wątków książki jest grzeszna, chora miłość żołnierza do żółwicy, innym jeńcy urzekający oprawców śpiewaniem pieśni religijnych, a kolejnym zmarli, którzy zmartwychwstają z przerażenia, gdy okazuje się, że mogą zostać pochowani niegodnie.

Za „historyczną” inspirację wydarzeń powieści uznać można wojnę w Czarnogórze. Trudne, górskie warunki geograficzne w połączeniu z upałem południowej Europy oraz okrucieństwem włoskich okupantów tworzą odrealnioną scenerię dla domów publicznych z monstrualnej wielkości prostytutkami, cyrku z biczującą się widownią, a nawet Françoisa Villona, który tym razem nie jest jednak tym razem francuskim poetą okresu średniowiecza, ale kloszardem mordującym prezydenta.

Surrealizm książki ukazuje absurdalność wojny, ale i tragizm następującego po niej pokoju. Bohaterowie, którzy cieszą się, że przeżyli, okazują się tu jedynie błaznami w swoistym cyrku, nieświadomymi, że żyją jedynie w więzieniu szaleństwa swojego i innych.

Ciężko tu rozróżnić ofiary od oprawców, bohaterów od niegodziwców, a mara miesza się z rzeczywistością. Nie sposób przy tym odpowiedzieć na pytanie, czy spowodowane jest to upałem, alkoholem, halucynacjami po obrażeniach, czy po prostu szaleństwo wojny zaszło tak daleko, że nie ma już ani piekła, ani raju, ani nawet Ziemi.

Na próżno szukać tu więc godnych naśladowania wzorców, żywych pomników, które swoją niezłomną postawą dawać powinny przykład kolejnym pokoleniom, czy nawet odpowiedzi, kto w tej wojnie był sprawcą, a kto katem. Potępiona została cała wojna jako zjawisko historyczne, polityczne, społeczne i etyczne. Według autora z takiej hekatomby nikt nie może wyjść nieumazany jej potwornością. Każdy, kogo wojna dotknęła będzie nią naznaczony już do końca swoich dni, ludzie sami sobie i innym ludziom tworzą piekło, z którego później nie sposób się w pełni wydostać lub o nim zapomnieć.

Ten odznaczony nagrodą NIN (przyznawaną co roku autorowi najlepszej powieści serbskiej, a niegdyś jugosłowiańskiej) pisarz, którego cała w zasadzie twórczość inspirowana jest tragedią drugiej wojny światowej, zdecydowanie nie powielał wzorców realizmu socjalistycznego, będącego jednym z fundamentów estetyczno-artystycznych komunistycznego państwa. Utwory Miodraga Bulatovicia spotykały się z ogromną, nie tylko literacką, krytyką i wzbudzały wiele kontrowersji. Odważne w formie, operujące awangardowym językiem dzieła nie stroniły od piętnowania na przykład prymitywizmu mieszkańców odległych regionów Jugosławii, a nawet erotyzmu i wulgarności oraz przerysowań.

Wojna u Bulatovicia pełna jest antybohaterów i groteski, lecz jednocześnie swoiście odrealniona, pełna symboli, barw i kolorów, środków poetyckich, między innymi w opisach natury. Im bardziej jest więc metaforyczna, tym bardziej oddala się od bohaterskiego realizmu z moralizatorskimi zapędami, tak hołubionego przez oficjalny nurt.

Równolegle do kart literatury obrazy wojny pojawiały się też na jugosłowiańskich ekranach. Przyczyn rozwoju i sukcesów kina w Jugosławii jest wiele, ale niezaprzeczalnie wysoki, światowy poziom kinematografii przyczynił się między innymi do skutecznego wykorzystania kultury jako swego rodzaju dyplomacji. W Titowskiej Jugosławii, stojącej na czele ruchu państw niezaangażowanych, kulturze przypisywano duże znaczenie. W odróżnieniu od krajów bloku wschodniego nie było tu ograniczeń formalnych dla twórczości artystycznej, co wiązało się z krytycznym stosunkiem do socrealizmu. Sprawni twórcy, wspierani inteligentnie przez aparat państwowy, potrafili przy pomocy kina realizować cele polityczno-wychowawcze, jak na przykład propagować feminizm, działania estetyczne i rozrywkowe pozostawiając na drugim planie.

Kino wojenne doskonale nadawało się do tej roli. Jak w soczewce skupiało wciąż żywe w społeczeństwie (a i wciąż podsycane) tematy. Sukcesem wśród widzów okazała się przeniesiona na ekran idea wspólnoty jako część dominującej narracji, ukazana szczerość działań na rzecz wspólnoty, a także ponadnarodowość czy podkreślanie nieostrości granic ideologicznych.

W wersji jugosłowiańskiej, analogicznie jak w innych krajach, sztukę tego czasu zdominowała nadrzędność idei. Stała się ona ważniejsza od przekonań pojedynczych osób, narodowości czy statusu społecznego. W takim podejściu nie ma stron niezaangażowanych w konflikt ideowy. Równie ważna jest nadrzędność wspólnoty – pojedynczy człowiek ma znaczenie o tyle, o ile wnosi coś do wspólnej walki lub oddaje życie dla sprawy. Stąd skupienie twórców na scenach umierania, ostatnich słowach czy ostatnich myślach przed egzekucją.

Klasyczny przykład takiej literatury znaleźć można w noweli Słoweńca Lojza Kraighera Jej krzywda. W utworze partyzant-rewolucjonista prezentuje postawę zgodną z charakterystyką tego nurtu. Bohater traktowany jest jako awangarda dla „ludu pracującego miast i wsi”. O ile bowiem naród może błądzić, o tyle na końcu powinien wybrać właściwą drogę. Istnieje więc możliwość dojrzewania do odpowiedniej postawy, co w warunkach wojennych kształtowało się najczęściej w ogniu walki.

U Kraighera przywódca posiada wszystkie odpowiednie cechy „ludowego bohatera”, a społeczna rewolucja to w zasadzie zadośćuczynienie za mroczną przeszłość i zemsta za doznane krzywdy. Aby ułatwić bohaterom przejście w stronę ateizmu, kościół katolicki traktowany jest tu jako zdrajca i sługa okupanta, a stare, pobożne kobiety są znakiem odchodzących czasów.

Ponieważ doświadczenie wojny jest w tym okresie jeszcze świeże, dominuje wiara w istnienie „pierwotnego zła”, a wróg jest dokładnie określony. Są nim okupanci, „krwiopijcy”, kapitaliści, imperialiści, księża, zdrajcy, filistrowie i drobnomieszczanie. Kapitalizm, faszyzm i nazizm to ziemskie emanacje zła. Krytyczny jest też stosunek do kultu przyjemności oraz konsumpcjonizmu, przypisanych do kapitalizmu, a wzorcem godnym naśladowania jest tak zwana „etyka partyzancka” 

Pozytywni bohaterowie socrealistyczni podlegają bardzo wygórowanym wymaganiom moralnym i etycznym. Życie pojedynczych osób jest podporządkowane idei, a miłość pomiędzy mężczyzną i kobietą, a nawet miłość rodzicielska jest zredukowana do funkcji w strukturze społecznej. Równocześnie jednak postacie nie są czarno-białe, ale widzowie są świadkami rozwoju psychologicznego i intelektualnego dojrzewania bohatera. Kobiety wstydzą się swojej (niezasłużonej) urody, nie ma tu scen erotycznych, a homoseksualizm występuje tylko po stronie zła i jest znakiem moralnej degeneracji.

Akcja dzieje się gdzieś pomiędzy „Nadchodzą trudne czasy…” a „Przed nami świetlana przyszłość…”, nadużywana jest kategoria absolutu, w tym absolutnej wiary w wartości NOB – walki narodowowyzwoleńczej Jugosławii.

W tym okresie charakterystyczna była też słaba dyferencjacja postaci (mieliśmy więc do czynienia bądź z heroizacją, bądź diabolizacją bohaterów), dystansu, perspektywy (komizm dopuszczalny był jedynie po stronie przeciwnika), a także przestrzeni, bowiem autor dążył do uzyskania harmonijnej całości bez względu na miejsce, a przestrzeń występowała niejako w roli alegorii. Opisy natury są skąpe i rzadkie, a lokalny koloryt nie jest podkreślany, ponieważ zastosowano język literacki, a nie dialekty.

Także postawa moralna jest motywowana właściwym światopoglądem, który powinien być postępowy, czyli „naturalny” zgodnie z historiozofią – logiką wydarzeń i koniecznością historyczną.

Od 1948, czyli wykluczenia Komunistycznej Partii Jugosławii z Kominformu i początku izolacji Jugosławii w Europie Środkowo-Wschodniej, państwo Tity podążało swoją drogą nie tylko politycznie. W dziedzinie sztuki odrzucenie socrealizmu i wprowadzenie na jego miejsce innych tradycji realistycznych, w tym neorealizmu i socjalnego realizmu, przedłużyło tak zwany „wiek niewinności”. Rewolucja i związana z nią walka partyzancka były przedłużeniem narracji awangardowej, teraz jednak nastąpiła dekonstrukcja narracji partyzanckiej. W utworach jako wiodący temat opowieści zaczął się pojawiać kryzys poznawczy czy wręcz relatywizacja pozycji ofiary i kata.

Artyści podważyli istnienie wspólnego etosu i idei, o którą warto walczyć, okazało się, że cierpienie jednostki nie przynosi odkupienia wspólnocie, a bohaterstwo jest fałszywe i nie wywiera wpływu na jej przyszłość.

Interesującym przykładem filmu z tego okresu jest Dolina Pokoju Franca Štiglica. Zwłaszcza w stosunku do poprzednich utworów jugosłowiańskich o tematyce wojennej wyróżnia go charakterystyczna kompozycja, równoległe wątki i symbole. Reżyser opowiada obrazami, a przez dzieło przebijają „niefabularność” oraz humanistyczny uniwersalizm. Równocześnie twórcy tego nurtu coraz częściej „dopuszczali się” relatywizacji zasad moralnych oraz stwierdzenia, że pamięć nie stanowi tylko zbiorowej iluzji, lecz jest sfałszowana. Głośno mówiono o pomyłkach historyków oraz niemożności stworzenia obiektywnego przekazu. 

Przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych był niespokojny na całym chyba świecie. Również Jugosławii nie ominęła reakcja na kryzys polityczny i ekonomiczny oraz niepowodzenie reform. Podobnie jak w innych krajach wybuchły protesty studenckie, które w Jugosławii wiązały się z hasłami separatyzmu i chorwackiej wiosny, co skutkowało represjami środowisk akademickich. W skutek przemian obyczajowych i społecznych pojawiła się potrzeba zdefiniowania idei na nowo w warunkach kryzysu. Coraz silniejszy stawał się opór artystów i „dekadentów” przeciwko kulturze masowej. Sztuka zaczęła być rozumiana jako pośredniczka wobec absolutu, co w Jugosławii przybrało formę tak zwanej Czarnej Fali. Głośno postulowano postulat powrotu do „prawdziwego marksizmu”, a modernizm stał się odpowiedzią lewicowych haseł kontrkultury lat sześćdziesiątych.

W 1973 roku, w trzydziestolecie bitwy nad Sutjeską, te dramatyczne wydarzenia doczekały się godnego upamiętnienia. Bitwa stała się głównym tematem filmu w reżyserii Stipe Delića Piąta Ofensywa. Był to jeden z najdroższych filmów w historii kinematografii jugosłowiańskiej. Postawił na nowe elementy, jak emocjonalne zaangażowanie i wzruszenie widza (między innymi poprzez pokazanie stosunku do rannych) oraz wplecenie materiału dokumentalnego i paradokumentalnego.

Na ekranie rzuca się w oczy motyw matki-wojowniczki (kobieta szukająca syna na polu bitwy matka to nawiązanie do słynnej starej pieśni serbskiej Śmierć matki Jugowiczów), lecz również ikoniczna postać ojca i jego 4 synów, który mówi: „Możecie umrzeć, ale nie możecie okazać się tchórzami”, a także rola natury.

Spektakularność scen łączy się ze sposobem ukazywania partyzantów oraz przeciwstawianej im przemocy wroga. Twarze bohaterskich bojowników widzimy na zbliżeniach, zaś wróg jest niejako zdehumanizowany – rozmowy niemieckich oficerów brzmią jak zautomatyzowane i zmechanizowanie, zaś ich wojska (atakujące w rażącej dysproporcji sił 6:1) widzimy z lotu ptaka, a nie jako ludzi.

Podkreślana jest etyka partyzancka, której przykład idzie „z samej góry”, gdy jesteśmy świadkami rozmowy Tity z rannymi, którym podaje wodę. Ich bohaterstwo spotyka się więc z niemal ojcowskim podejściem Marszałka, który jest surowy, ale dobry, co kształtować ma wiarę w jego wręcz nadprzyrodzoną moc.

W tle przywołane są też prawdziwe wydarzenia historyczne, jak zgoda Tity na rozwiązanie Kominternu czy oczekiwanie na ofensywę Brytyjczyków. Piąta ofensywa, zamiast podkreślać zwycięstwo, pokazuje jednak przede wszystkim poświęcenie i cierpienie. Zmienia się też „etos partyzancki”, w którym na pierwszy plan wysuwają się pomoc innym (na przykład rannym), odwaga i nieczułość na ból oraz ignorowanie własnych ograniczeń.

Najwyższymi wartościami są tovarištvo, bratstvo i jedinstvo, a także ideowość. Bohaterowie gardzą pieniędzmi, mają odpowiedni stosunek do kobiet, a hart ducha jest ważniejszy od siły fizycznej.

W 1992 roku ukazała się książka Momo Kapora Blokada 011 (polski tytuł Blokada Belgradu – 011 to telefoniczny numer kierunkowy stolicy Jugosławii). Jest ona pokłosiem kolejnej wojny na Bałkanach, która rozpoczęła się w 1991 roku z powodu rozpadu państwa.

Wprawdzie na terenie Serbii nie toczyły się walki, a stolica była o wiele kilometrów oddalona od rejonów ogarniętych wojną, ale społeczność międzynarodowa „zadbała” o to, aby mieszkańcy Belgradu oraz uchodźcy, którzy się tu schronili nie uniknęli bomb. Oczywiście przełożyło się to na percepcję tej wojny wśród ludności. Z jednej strony wielu z nich nie czuło zbytniego związku emocjonalnego z jej przebiegiem (wybuch oraz przyszły rezultat były i tak niezależne od nich, a przebieg na szczęście stosunkowo odległy), ale równocześnie zostali oni w zupełnie niezrozumiały sposób zaatakowani przez zagraniczne organizacje międzynarodowe i wojskowe.

Mieszkańcy Belgradu czy Nowego Sadu byli zupełnie bezbronni wobec bombardowań dokonywanych przez lotnictwo strategiczne NATO. Obywatele tych miast nie mieli żadnego związku z przebiegiem walk w innych, odległych terenach kraju, jak również bardzo ograniczony wpływ na decyzje nawet własnego rządu, a tym bardziej dowództwo wojsk w krajach ościennych. Mimo to na ich głowy, domy, place i miasta spadały zachodnie bomby, a zagraniczne media ustawiały ich w roli odpowiedzialnych za wojnę i jej tragedię. Mieszkańcy Serbii, niemający do tej pory bezpośredniego związku z wojną, stali się de facto zakładnikami NATO i ONZ oraz zostali uwięzieni w swoim miejscu zamieszkania.

W takich okolicznościach powstała książka-dziennik, będąca zapisem przeżyć mieszkańców atakowanego przez zachodnią opinię publiczną i amerykańskie wojska miasta. Wśród subiektywnych, ale równocześnie i niejako dziennikarskich relacji z atakowanego miasta, niezapomniane wrażenie pozostawia opis ludzi gromadzących się na głównych placach z kartkami papieru z narysowaną tarczą strzelniczą. W obliczu całkowitej bezbronności i bezsilności tysiącom ludzi, w tym artystom, studentom, wykładowcom, emerytom i weteranom walk o niepodległą Jugosławię, kobietom, mężczyznom, dzieciom i młodzieży, nie pozostało bowiem nic innego, jak w ten milczący sposób, z tymi kartkami nad głową, w charakterze żywych celów próbować zwrócić uwagę świata, że być może błędnie postawiono diagnozę rozgraniczającą zbrodniarzy i ofiary w tej wojnie.

Z kart książki wyłania się obraz niezrozumiałego dla dumnego serbskiego narodu upokorzenia, którego doznali w imię niezawinionego przez nich rozpadu państwa, o które przed laty walczyli, w którym dorastało już kolejne pokolenie ich dzieci i wnuków, które było ich ojczyzną. Utwór jest zwróceniem uwagi, że w zasadzie historia na Bałkanach się powtarza – w kwietniu 1944 roku Belgrad również został zbombardowany przez Amerykanów, wówczas oficjalnie aliantów Narodowej Armii Wyzwolenia Jugosławii. Oznacza to też, że w zasadzie Serbowie przywykli już do konieczności ciągłej walki, ale też „od zawsze” żyli w warunkach okupacji bądź blokady. Najbardziej przejmująca jest chyba jednak konkluzja, że dopóki Serbów zabijano, a oni milczeli, dopóty wszystko było OK, ale gdy wreszcie chwycili za broń, cały świat obrócił się przeciwko nim.

W 1995 roku Złotą Palmą w Cannes nagrodzony został kolejny film Emira Kusturicy – Underground. Nie była to jedyna nagroda dla tego dzieła, które uzyskało znacznie więcej odznaczeń i nominacji na innych festiwalach filmowych. Jego premiera zbiegła się w czasie z zakończeniem wojny w Bośni i Hercegowinie, lecz (jak pokazała historia) wciąż jeszcze nie był to początek pokoju na Bałkanach.

W swoim surrealistycznym dziele ten jugosłowiański (piszę to z całą odpowiedzialnością, gdyż tak właśnie swoje pochodzenie określa urodzony w Sarajewie reżyser) twórca pokazuje niejako, że wojna jest nie tylko nierozerwalną częścią Bałkanów, ale też jest początkiem i końcem praktycznie wszystkiego, co się tu dzieje.

Nieukrywający swojej nostalgii za umierającą Jugosławią Kusturica zawarł (w charakterystyczny dla siebie sposób) w tym filmie ciężką do zliczenia ilość symboli, nawiązań i odniesień. Można jednak odnieść wrażenie, że film ten – przez wskazanie okrucieństwa, bezsensowności i zakłamania „rycerskości” wojny – ma wydźwięk antywojenny, to jednak równocześnie wojna jest tak trwale wpisana w krajobraz i kulturę Bałkanów, że staje się równocześnie źródłem, przyczyną i skutkiem wszystkich radości, zmian oraz dramatów.

Underground, ukazujący w krzywym zwierciadle blisko pół wieku dziejów Jugosławii, zaczyna się wojną i nią się kończy. Nie tylko obce państwa, ale też cechy mieszkańców samych Bałkanów doprowadzają do kolejnych krwawych tragedii. Postmodernistyczne dzieło Emira Kusturicy przedstawia istniejące równolegle do siebie światy, mieszając elementy baśniowe („Był kiedyś taki kraj…”) z fragmentami filmów dokumentalnych, sobowtórami, postaciami historycznymi (Tito, Kardelj), montażem aktorów w prawdziwych scenach historycznych i pastiszowymi powtórzeniami.

Kusturicę posądzano o relatywizację postaw moralnych, wiele osób (zwłaszcza na Zachodzie) nie rozumiało jego idei jugoslawizmu, a równocześnie film był sprzeciwem twórcy wobec wojny i przejawem tęsknoty za utraconą, utopioną we krwi ojczyzną. Underground to po części efekt osobistej, bolesnej tragedii. Reżyser poszukuje przyczyn krwawego rozpadu i klęski idei wielonarodowego państwa, dzieląc się z widzem swoimi spostrzeżeniami. Jednocześnie dochodzi do ich popularyzacji – dzieło sztuki chce się podobać, nie odnosi się krytycznie ani do historii, ani do społeczeństwa.

Otrzymaliśmy spektakularną alegorię polityczną, w której poszczególne sceny są niejako zamkniętymi systemami znaczącymi, a rozumienie czasu i przestrzeni jest wręcz schizofreniczne, jak symbol zbombardowania zoo.

W roku 1994 roku nagrodę NIN otrzymał najmłodszy w historii tego wyróżnienia pisarz – Vladimir Arsenijević. Uhonorowany został za swój debiut literacki Pod pokładem. Książka opisuje historię młodej pary mieszkającej w Belgradzie podczas rozpoczynającej się w 1991 roku wojny inicjującej koniec Jugosławii.

Bohaterowie od pierwszych stron utworu żyją z wojną w tle. Mimo że cały czas się ona toczy (młodzi ludzi są powoływani do wojska, giną na froncie, codziennie dookoła pojawiają się nowe klepsydry i odbywają kolejne pogrzeby, a informacje na temat działań pojawiają się w każdej rozmowie), to bohaterowie – wbrew wszystkiemu – starają się żyć swoim własnym życiem: jedzą, śpią, zażywają narkotyki i handlują nimi, chodzą do pracy oraz płodzą i rodzą dzieci. Wszyscy starają się żyć mimo wojny, jawi się tu ona trochę jako nieunikniona konieczność. Jest uciążliwa, ale i daleka, niezrozumiała, jednocześnie jest jednak też częścią codzienności.

Z jednej strony groza wojny jest realna, wręcz namacalna – ginie młodszy brat żony głównego bohatera, z drugiej zaś i tak nie ma się na nią wpływu. Pojawia się w życiu bohaterów niespodziewanie, nawet nie próbują jej oni zrozumieć. Nie starają się też jakoś specjalnie przed nią uciec, raczej liczą po cichu na to, że jakimś cudem ich nie dosięgnie. Nawet pogrzeb bliskiego członka rodziny jest oderwany od głównej przyczyny, z powodu której wszyscy spotkali się nad grobem.

O przyczynach ani celach wojny w ogóle się tu nawet nie wspomina. Od przebiegu działań wojennych ważniejsze jest choćby ustawienie zabawek w pokoju dziecięcym. Również przyjaciel, który wraca w frontu okaleczony (bez ręki) pojawia się w życiu bohaterów, przybywając jakby z innego świata, z równoległej rzeczywistości, gdzie giną ludzie, podczas gdy oni żyją w takiej, w której trzeba jakoś żyć. Później zresztą przyjaciel ten (jako pierwszy z wielu) popełnia samobójstwo, ale i w tym bohaterowie nie widzą bezpośredniego związku z faktem, że wojna wraz z ręką odebrała mu przyszłość i nadzieję, nie dając nic w zamian.

Dodatkowo główni bohaterowie spodziewają się dziecka. Oczekują go przez całą akcję książki, a przecież narodzenie młodego człowieka w świecie toczonym wojną nie miałoby nic wspólnego z mądrością ani z logiką, byłoby wręcz narażeniem go na wszystkie zagrożenia tego świata, a nie aktem miłości.

Pod pokładem to subiektywny zapis przytłaczającej rzeczywistości końca Jugosławii. Wraz z końcem kraju odchodzą jego obywatele – ludzie młodzi, którzy powinni być jego przyszłością. Narkotyki, bezrobocie, brak perspektyw i totalna bezideowość wypychają całe pokolenie na emigrację, dla której jedyną alternatywą wydają się być depresja i samobójstwo.

Jedyne, co ma im do zaoferowania dogorywający kraj to wizyta „doręczycieli” z wezwaniem do wojska, co skończyłoby się śmiercią w błocie Chorwacji podczas jakiejś dziwnej, odległej, nikomu niepotrzebnej, a jednocześnie tak naturalnej, jak narodziny i śmierć, wojny.

Książką (w zasadzie nienależącą do literatury pięknej, a raczej będącej książką reportażową), która zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie, że postanowiłem się nim podzielić jest Dobrzy ludzie w czasach zła Svetalny Broz. Ta na wskroś poruszająca pozycja chyba żadnego czytelnika nie pozostawia obojętnym. Książka stanowi reprezentację literatury faktu, jest zbiorem dramatycznych relacji przedstawicieli wszystkich narodowości i religii, bez względu na ich płeć czy wiek. Przywołane historie są w każdym przypadku dramatyczne i wstrząsające, a przecież mamy tu do czynienia „tylko” z relacjami tych, którym jednak udało się przeżyć – ci, którzy stali się ofiarami najcięższych zbrodni zabrali pamięć ze sobą do (często bezimiennych) grobów.

W tej książce nie ma bohaterów. Bohaterstwem nawet nie zawsze było przeżycie, gdyż niekiedy odbywało się za cenę tak wysoką, że nasuwa się kolejne pytanie – o wartość ludzkiego życia. Ofiarami natomiast są wszyscy, przede wszystkim oczywiście ci zamordowani, katowani, torturowani, wyganiani ze swoich domów, zaszczuci. Jednak również katom nie będzie łatwo wrócić do „normalnego” życia po zbrodniach, których się dopuścili.

Autorka zebrała historie Serbów, Chorwatów i Boszniaków. Niektórzy z nich, w efekcie strachu przed wojną albo zmuszeni do tego przez uzbrojonych wrogów, musieli porzucić swoje domy i przenieść się w nowe miejsce, nierzadko do innego kraju. Spośród strasznych, a co najgorsze prawdziwych, opisów wyłania obraz świata zamieszkałego przez ludzi, którzy tylko pozornie są spokojnymi i statecznymi obywatelami. Wystarczy impuls, by odrzucili swoją przyjazną powierzchowność, chwycili za karabiny, siekiery albo młoty i poszli mordować tych, z którymi jeszcze rano siedzieli w jednej ławce szkolnej, przy jednym stoliku w kawiarni lub stali w tej samej kolejce po chleb.

Równocześnie autorka (z wykształcenia lekarka) nie daje żadnej recepty na to, kto jest najbardziej podatny na zło. Przykładni obywatele stają się oprawcami, a ci, których jeszcze przed chwilą byśmy o to nie podejrzewali, narażają własne życie, by ratować innych.

Nie sposób wskazać linii granicznej wskazującej, która nacja, grupa czy strona była gorsza, a która lepsza. W tym potwornym obłędzie każdy mógł zabić każdego. Niekiedy rozbudzony nacjonalizm i fanatyzm religijny stały się zarzewiem do wyrównania osobistych rachunków sprzed lat czy prywatnej zemsty. Ludzie nagle, wraz z przyzwoleniem na zabijanie w imię narodu, boga bądź języka, otrzymali do ręki narzędzia – nie zawsze był to pistolet, ale czasem widły lub łopata. Czy kwieciste, pełne emocji i apeli przemówienie polityka w telewizji może wystarczyć, aby iść ograbić dom sąsiada, przy okazji gwałcąc jego żonę i córkę, a jemu samemu poderżnąć gardło? Okazuje się, że tak.

Równocześnie w tym zgotowanym ludziom przez ludzi piekle pojawiają się drobne iskierki nadziei, każące wierzyć, że jednak są jeszcze ludzie, w których tli się dobro. Svetlanie Broz udało się dotrzeć do historii o ludziach pomagających sobie wzajemnie pomimo dzielących ich różnic etnicznych czy narodowościowych. Pokolenia wspólnego życia na tej samej ziemi bywają na szczęście silniejsze niż wezwania do czystek etnicznych, osobiste ciągoty do majątku sąsiada czy wieloletnie animozje spowodowane zazdrością i niewiernością sprzed lat. W toczonej bratobójczą wojną domową Bośni, będącej, jak się wydaje, ostatnim i jakże krwawym epizodem historii pod tytułem „Jugosławia”, znaleźli się jeszcze ludzie, dla których humanizm, solidarność międzyludzka, poświęcenie dla innych czy po prostu zwykłe dobro nie są tylko pustymi hasłami.

Wyłaniająca się z kart tej książki wojna nie ma żadnego sensu. Jej cel znany i korzystny jest tylko dla przywódców wszystkich stron konfliktu oraz polityków innych państw, którzy w imię swoich partykularnych interesów szafują hasłami, jak niepodległość, prawo do samostanowienia i wolność. Równocześnie wzywają w imię tych idei do czystek etnicznych, ludobójstwa i zbrodni.

Wojna jest tu więc nie tylko tragedią i zbrodnią, ale też zarówno przyczyną i skutkiem ludzkiej podłości i niegodziwości – aż chciałoby się rzec – zła drzemiącego w każdym (?) człowieku.

Z jednej strony nie mamy tu już więc do czynienia z choćby resztkami etosu partyzanckiego, ale z drugiej pewne wartości, choć nie przywoływane tu na głos, pomagają ludziom przetrwać i ratować się nawzajem.

Podobnie jak podczas wojny narodowowyzwoleńczej lat czterdziestych XX wieku to, co pozwoliło partyzantom pokonać lepiej uzbrojonego i liczniejszego okupanta nadal sprawdza się w walce ze złem – dobro, uczciwość, solidarność, odwaga, gotowość do niesienia pomocy czy po prostu zwykła, ludzka przyzwoitość pozwalają wierzyć, że humanistyczne ideały wciąż jeszcze trwają i nie straciły swojej aktualności.

Różnice narodowe, etniczne, religijne czy językowe nie są bowiem granicą pomiędzy dobrem a złem. Ta leży w każdym człowieku gdzieś indziej, niezależnie od tego, do którego kościoła chadza czy z jakim akcentem mówi. Na szczęście piewcom budowania światów etnicznie czystych nie udało się wraz z setkami tysięcy ludzi zabić też resztek człowieczeństwa, a wyrzucając z domów miliony uciekinierów i zmuszając ich do ucieczki nierzadko poza granice ich kraju, nie udało się pokonać wszystkich tych, którzy stając przed najtrudniejszym wyborem, decydują się pozostać ludźmi, choćby przyszło im zapłacić za to życiem.

Na podstawie analizy przywołanych dzieł, które równocześnie reprezentują zmieniające się nurty i sposoby podejścia do problematyki wojennej, stwierdzam, że można pokusić się o wykazanie pewnych tendencji związanych przede wszystkim z upływem czasu od zakończenia dramatu drugiej wojny światowej (i każdej innej), ale też z przemianami kulturowymi i społecznymi, które przez pół wieku zaszły w nie tylko Jugosławii, lecz także na całym świecie.

O ile, co wydaje się zrozumiałe, w początkowych latach dominowała konieczność emocjonalnego rozliczenia się z traumą wydarzeń wojennych, ale też potrzeba idei nie tylko spajającej, ale i tłumaczącej to, co się wydarzyło (piekło wojny), o tyle z czasem ustępowały one miejsca głębszej refleksji, a środek ciężkości przesuwał się ze wspólnoty na jednostkę.

Zaryzykowałbym stwierdzenie, że miejsce zbiorowego, ideowego ekspresjonizmu zaczął zajmować indywidualny, egzystencjalny impresjonizm. I mam tu na myśli zarówno obrazowanie świata w zakresie sztuk wizualnych, jak postrzeganie go na poziomie filozoficznym w literaturze.

Świat, rysy bohaterów i tło społeczne, na którym przyszło im przeżywać swoje artystyczne, wykreowane przez twórców życiorysy, stawały się przez lata coraz bardziej niejednoznaczne, złożone. Nawet wojna przestała być jednowymiarowa, a w jej opisie – zamiast czerni i bieli – zaczęło się pojawiać coraz więcej odcieni szarości. Niekiedy pełne barw, a niekiedy jedynie szarobure odcienie życia z wojną w tle zastąpiły „westernowe” przedstawienia świata oraz bohaterów i złoczyńców z lat wcześniejszych.

Kolejne pokolenia twórców opisywały wojnę w zróżnicowany sposób, jednak łatwo jest dostrzec, że przez wszystkie te lata była ona (i nadal jest) ważnym tematem w sztuce i znacznie łatwiej znaleźć kolejne utwory nią inspirowane oraz jej poświęcone niż odpowiedzieć na pytanie o jej prawdziwe skutki i przyczyny.

Korekta: Angelika Kosieradzka