smokiniata

View Original

Kiustendilskie poetki - Ekaterina Josifowa

Jesienna piosnka

Jesień jak jesień, i mgła i błoto.
Jestem tutaj, mam się dobrze i nie jest mi żal.
Poranek jest siwy, a brzozy – blond
i ścieżkę pstrokatą ścielą między sobą
wychudzona topola i czerwona grusza.
Później założę gumowe kalosze –
ślady na szronie – długie i zielone:
żywa jest trawa, mokra i zimna, 
ktoś zasypia, ktoś umiera,
upadłe listowie ciepło zbiera. 
Jeszcze nie mam nazwy na to, co
już wykiełkowało w głębi serca. 

Bazar w Kiustendile

Królestwo jabłek, jabłek, jabłek,
krzykliwe i jaskrawe,
w mieście jabłek,
z dziewczynami-jabłonkami,
gładkonogie i diabelskie
(obce, na dwie godziny, między pociągami,
ubogo się zachwycajcie –
mimochodem i zuchwale
nie wybiera się jabłek):

– Jabłka!
Kwaśne, słodziutkie,
wesołe jabłka.

(Dziewczyna pochodzi ze wsi Jabłkowo,
gdzie połowa ludności
poczęta została
w jabłkowych sadach.)
… Jabłkowe sady – namioty królowej.
Gałęzie urodzajnie i niczym księżyc promieniują do ziemi.
Ciepłe, nocne, jabłka obijają się w mojej spódnicy,
jabłka błyszczą w trawie…
Jabłka!

Jabłka z Jabłkowa – 
kruche i słodkie!
(Zęby moje zdrowe,
skóra gładka.)
Twarde jabłka – dla dzieci i młodych!
Babcie
jedzą pieczone jabłka.

W twoim dziwnym lesie… 

W twoim dziwnym lesie nie ma ptaków.
Tylko echo twojego głosu 
rozbrzmiewa nad dumnymi drzewami,
z których każde tak bardzo przypomina ciebie.

Nie boję się skalistych zboczy
i zawadzających korzeni wzdłuż ścieżek.
Po prostu nie chcę znaleźć
łodyżki bodziszka – by mi zapachniał, 
pęku jeżyn – nawet zielonych.

Nie ma ptaków, nie ma kóz, nie ma drwali –
bym ich usłyszała – i oni mnie. 

Jedyna moja radość – wzbudzić 
oburzony ryk strasznych osuwisk.

Staruszkowie na ławce...

Staruszkowie na ławce
gromadzenie ciepła
na zimę
gromadzenie światła
na później.

Korekta: Angelika Kosieradzka, Yordanka Ilieva-Cygan


Ekaterina Josifowa - bułgarska poetka, urodzona w 1941 r. w Kjustendile. Ukończyła filologię rosyjską na Uniwersytecie Sofijskim. Dużą część swojego życia poświęciła Kjustendiłowi, gdzie pracowała jako nauczycielka, dziennikarka i dramaturżka w Kjustendilskim Teatrze Dramatycznym. Uznawana za jedną z czołowych przedstawicielek cichej liryki w Bułgarii. W swojej twórczości często bezpośrednio nawiązuje do swojego rodzinnego miasta. Niektóre z tomików poezji Josifowej wydają się lirycznym przewodnikiem po ścieżkach, lasach i wsiach utrwalonych w pamięci poetki. Często pełne niedopowiedzeń zmuszają czytelnika do refleksji nad samotnością czy przemijaniem.


Pomysł na przekład akurat tych wierszy pojawił się podczas pracy nad „polską" częścią międzynarodowego projektu pt. „Malownicza Bułgaria", organizowanego przez Uniwersytet w Płowdiwie. Celem projektu jest stworzenie kilku tras łączących konkretne miejsca na mapie Bułgarii z tekstami kultury do nich nawiązujących. Od samego początku chciałam, aby moim punktem na tej mapie był Kjustendił - miasto zachwycające swoją okoliczną przyrodą, która była inspiracją dla jednego z ważniejszych bułgarskich malarzy - Władimira Dimitrowa – Maistora. Dzięki pomocy dr Sylwii Siedleckiej, która opiekuje się polską grupą projektu, odnalazłam utwory dwóch poetek pochodzących z Kjustendiłu. Autorki odkrywają przed czytelnikiem istotę wszechświata, kryjącego się w zwyczajnych, a nawet prozaicznych odsłonach codzienności. Uważnie obserwują świat przyrody, nie chcąc znaleźć się w jego centralnym punkcie odsuwają się na bok, tym samym otaczając go szacunkiem. Postawa poetek wydaje mi się bardzo bliska i niewątpliwie łączy się ze sposobem w jaki ja sama postrzegam Kjustendił i jego okolice. Bardzo prędko doszłam do wniosku, że to właśnie wiersze tych autorek powinnam przetłumaczyć i opublikować w mojej „trasie".