Intencja eurowizyjna
Treść główna: Przed próbami
Poniższa część artykułu została napisana w dniach 25–31 marca 2022 roku, na około pięć tygodni przed rozpoczęciem prób do konkursowych występów półfinałowych. W maju 2022 roku tekst został poddany korektom pisarskim, ale treść przewidywań nie uległa zmianom.
Konkurs Piosenki Eurowizji (dalej: Eurowizja) zakorzenił się w świadomości Europejczyków tak głęboko, że tłumaczenie jego zasad i mechanizmów jest niepotrzebne. Przyjmuję, że większość osób ma wyrobioną na jego temat dowolną opinię, zatem w niniejszym tekście przejdę bezpośrednio do przedmiotu artykułu, którym jest tegoroczny (2022) bułgarski udział eurowizyjny. Przedstawię również własną opinię i spróbuję przewidzieć przyszłość. W niniejszym tekście skupię się wyłącznie na odbiorze piosenki i jej cechach oraz czynnikach zewnętrznych warunkujących sukces w konkursie, pominę zaś wtajemniczanie Czytelników w historię artystów i tło bułgarskiego wyboru.
Historia bułgarskiego uczestnictwa w Konkursie Piosenki Eurowizji do 2021 roku posiada wyraźnie nakreślone granice, dzięki którym możemy podzielić ją na dwie epoki. Pierwsza z nich dotyczy koncertów z edycji z lat 2005–2013, natomiast druga obejmuje lata 2016–2021. We wcześniejszej fazie Bułgarzy rokrocznie, poza jedynym awansem w 2007 roku, notowali brak kwalifikacji do finałowego etapu imprezy, a wystawiane przez nich kompozycje i przedstawienia stały w większości na przeciętnym poziomie artystycznym. Od 2016 do 2021 roku reprezentanci kraju znad Morza Czarnego wykonywali na scenie eurowizyjnej utwory nowoczesne i bardziej dostosowane do panujących wówczas trendów, co gwarantowało Bułgarom awans w każdej następnej edycji konkursu. W tym samym czasie propozycje prezentowane przez Bułgarię zaczęły odnosić satysfakcjonujące rezultaty końcowe, wskutek czego wielu, w tym m.in. miłośnicy konkursu, uznało ten kraj za ostoję wysokiego poziomu muzycznego. Jednak bułgarskim reprezentantom do tej pory nie udało się sprowadzić konkursu do Sofii. Najbliżej zwycięstwa był Krystian Kostow, który w 2017 roku zajął dla Bułgarii drugie miejsce w finale.
W konkursie organizowanym w 2022 roku w Turynie w barwach Bułgarii zobaczymy grupę Intelligent Music Project. Zrzesza ona m.in. doskonale znanego w środowisku eurowizyjnym instrumentalistę Stojana Jankułowa, który w 2007 roku właśnie – w duecie z Elicą Todorową – zajął w Helsinkach piąte miejsce, czym na prawie dekadę ustanowił rekord kraju. Reprezentacja Bułgarii wykona na scenie utwór o tytule „Intention”.
Ponieważ tegoroczny utwór bułgarski reprezentuje muzykę rockową, zwróćmy uwagę na losy podobnych kompozycji w konkursie. Na przestrzeni ostatniej dekady rock radził sobie w rywalizacji raczej przeciętnie. Choć Eurowizja słynie z wielu obliczy i jej flagowe występy przedstawiają różne gatunki muzyczne, muzyka cięższa zawsze była gdzieś obok niej i bywała niedoceniana – zarówno wynikowo, jak i w opinii miłośników konkursu. Od zwycięstwa, które w 2006 roku odniósł zespół Lordi, na wygraną kolejnego rockowego reprezentanta musieliśmy czekać aż piętnaście lat. W 2021 roku Eurowizję wygrał zespół Måneskin i niespodziewanie, choć zasłużenie, uzyskał on międzynarodową sławę. Jednak przez wiele lat rock, a w tym jego muzyczne pochodne, kończył rywalizację na mało satysfakcjonujących miejscach w klasyfikacji końcowej danych edycji konkursu. Czy „Intention” zmieni ten trend?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy poddać tę piosenkę analizie. Utwór grupy Intelligent Music Project jest kompozycją stricte rockową. Zaczyna się intensywnie, ale przez niemalże cały czas zachowuje stałe tempo. Wyczuwalna jest w niej domieszka muzyki popularnej, przez co jej odbiór przez słuchacza może być łagodniejszy. Celem urozmaicenia całej ścieżki muzycznej, artyści decydują się na motyw solowej gry gitarowej, tym samym próbują nadać jej dynamikę. Jest to piosenka raczej ciepła niż chłodna, delikatna niż szorstka. Nie jest to kompozycja, która sili się na oryginalność, przez co przy jej odbiorze może się wydawać, że mogliśmy kiedyś usłyszeć podobny utwór. Nie można powiedzieć o niej, że jest rewolucyjna czy nowatorska. Nie wprowadza nowych elementów i wydaje się szablonowa, przez co najlepiej będzie o niej powiedzieć, że odświeża znane nam motywy. Jest to utwór przyjemny w odbiorze, choć wydaje się nieco zagubiony – mógłby wybrzmieć na Eurowizji zarówno teraz, jak i kilkanaście lat temu. Czy takie uwarunkowania pozwalają na osiągnięcie sukcesu?
Niezbyt. To przepis na drżenie o wynik do samego końca. Tegoroczna reprezentacja Bułgarii wydaje się projektem bardzo nieinwazyjnym, bez ambicji zdobycia pierwszego miejsca. Jest to udział, który zasadniczo nie wniesie nic świeżego czy rewolucyjnego, nawet do eurowizyjnego ekosystemu. Trzeba przyznać, że jest to bardzo zaskakujący ruch ze strony bułgarskiego przedstawicielstwa, bowiem Bułgarzy przez ostatnie lata starali się być oryginalni i przesadnie nowocześni. W tym roku powstał zgrzyt w dotąd uporządkowanej oraz przemyślanej polityce eurowizyjnej, co jest zjawiskiem niecodziennym.
Bułgaria wystawia w tym roku do konkursu reprezentację co najwyżej dobrą. Realizatorzy będą musieli bardzo dokładnie przemyśleć koncepcję występu zespołu IMP, ponieważ istnieje obawa, że piosenka nie poruszy żadnego z panelów ewaluacyjnych. Jury zapewne zauważy, iż z głośników wybrzmiewa utwór niewyróżniający się, odrobinę przestarzały i generic (zbyt pospolity), natomiast wśród telewidzów kompozycja Bułgarów może zostać pokonana przez innych faworytów koncertu kwalifikacyjnego. Cóż, na Eurowizji w cenie jest kreatywność i oryginalność albo przynajmniej dynamiczne przedstawienie zaplanowanej koncepcji. Zatem jeżeli Bułgarzy nie zdecydują się na wykorzystanie dwóch pierwszych walorów, najprawdopodobniej będą musieli postawić na sceniczną energię. Bez uatrakcyjnienia widowiska, reprezentacja bułgarska będzie nijaka, bezbarwna i neutralna, przez co może utonąć w morzu, na którym pływają bardziej wyraziści artyści. Jeżeli tak właśnie się stanie, Bułgarów nie zobaczymy w sobotnim finale. Bukmacherzy nie dają „Intention” większych szans – zestawienie bukmacherskie ze strony eurovisionworld.com wyznacza Bułgarom dopiero 31. pozycję w kolejce do zwycięstwa. Niestety, bardzo odleglą.
Trzeba przyznać, że Bułgaria zaskoczyła większość obserwatorów konkursu, bowiem ostatnimi czasy reprezentacje z tego kraju charakteryzowały się wysokim poziomem artystycznym, co zresztą znajdowało odzwierciedlenie w końcowych wynikach w tabeli. Moment, w którym Krystian Kostow zgarnął dla kraju drugie miejsce, stał się swoistym przełomem, niejakim wyjściem z tradycji przeciętności. Odtąd panowało w środowisku miłośników rywalizacji przeświadczenie, że Bułgarzy pragną sprowadzić organizację konkursu do swojej stolicy jak najszybciej. W tym roku ta kwestia przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, bowiem już teraz, w marcu 2022 roku, pewnym jest, że Bułgaria tegorocznej edycji Eurowizji nie wygra. To byłoby niewytłumaczalnym cudem.
Jaki jest najbardziej prawdopodobny rezultat końcowy dla Bułgarów w tym roku? Spróbujmy przewidzieć przyszłość. Aby wyłonić najbardziej realny scenariusz, w tym przypadku należy spojrzeć szerzej na sytuację rywali. Zaznaczmy, że Bułgarzy muszą wystąpić w koncercie półfinałowym. Określmy najgroźniejszych rywali.
Z uwagi na obecne nastroje w społeczeństwach, powiązanych z sytuacją geopolityczną, jak również z powodu bardzo nowoczesnej i łączącej rozmaite gatunki muzyczne piosenki, największe szanse na awans posiada Ukraina. Według mnie, jest to chwilowo jedyny pewnik. Obstawiam, że do finału awansują również Holendrzy, Norwegowie, Ormianie i Portugalczycy. We wszystkich przypadkach reprezentanci tych narodów wystawiają do rywalizacji utwory przemyślane i/lub wyraziste, jak również historia eurowizyjna tych państw pokazuje, iż delegacje tych państw podchodzą do konkursu bardzo profesjonalnie. Uznałem Portugalczyków za pewnych awansu, ponieważ jest to praktycznie niemożliwe, by tak artystyczna i atmosferyczna kompozycja mogła zostać pominięta przez przynajmniej jurorów.
Pozostaje 5 miejsc - od szóstego do dziesiątego. Obstawiam awans Greków, Litwinów i Albańczyków. Grecja jest uważana za jednego z faworytów (z czym nie do końca potrafię się zgodzić), reprezentacja litewska najprawdopodobniej zahipnotyzuje jurorów, natomiast Albańczycy mają bardzo energiczny utwór i należy spodziewać się dynamicznego, bogatego występu, który zdecydowanie zapewni zwrócenie uwagi. Zatem pozostają dwa bilety i wydaje mi się, że powalczy o nie właśnie Bułgaria z Austrią, Mołdawią i Łotwą. Pozostali artyści raczej nie mają większych szans na równą walkę z racji niewyróżniających się kompozycji, które najprawdopodobniej przepadną.
Obawiam się, że Austria nie udźwignie swojej piosenki podczas występu na żywo. Ponadto, jest to piosenka stricte przeznaczona do dystrybucji radiowej tzn. będzie perfekcyjna w wersji studyjnej, ale niekoniecznie może sprawdzić się na konkursie muzycznym czy festiwalu, szczególnie gdy śpiewa się tam bez nagranych wcześniej wokali. Austria może okazać się przebojem, ale czy ten utwór osiągnie sukces na Eurowizji? Nie jestem co do tego przekonany i spodziewam się w austriackim koncercie chaosu. Jednak z uwagi na to, że austriacka propozycja ma potencjał, uznaję, że znajdzie się w finale. Panel jurorski wszak bierze pod uwagę potencjał radiowy przy ewaluacji utworów (pod warunkiem, że ten proces odbywa się pod okiem profesjonalistów, którzy nie uwzględniają czynników politycznych lub nie mylą się przy wypełnianiu formularzy…) i tutaj ten czynnik może zaważyć na wyniku.
Prędzej dziesiąte miejsce w półfinale – ono zostanie podzielone między Bułgarię, Mołdawię i Łotwę. Mołdawianie wielokrotnie udowadniali, że nie wolno ich skreślać w rywalizacji, bowiem potrafią ze swoich udziałów wyciągać maksimum. Udowodnili to nad wyraz w 2018 roku, kiedy zaprezentowali występ niemalże kabaretowy, ale to właśnie dzięki niemu, z uwagi na oryginalność i kreatywność, osiągnęli miejsce w czołowej dziesiątce. U Łotyszy występuje identyczna sytuacja, jednak w tym przypadku połowicznie, bowiem o ile Mołdawia jest doceniana i staje się finalistą konkursu, tak Łotysze najczęściej muszą obchodzić się smakiem w kontekście sobotniego koncertu.
Wobec tego przewidywania, Bułgarzy są w fatalnej sytuacji, bowiem trafiają na bardzo godnych rywali. Bałkańskiemu państwu nie pomaga fakt, iż piosenka, która go reprezentuje na tle propozycji mołdawskiej i łotewskiej, które są bardzo energiczne, może wydać się bezbarwna. Utwór „Trenulețul” jest bardzo żywą i charyzmatyczną piosenką, a na dodatek – reprezentuje muzykę folkową, co może odnieść sukces szczególnie w regionie wschodnim i południowym. Oprócz tego, reprezentantami Mołdawii w tym roku jest zespół Zdob Și Zdub, który posiada dużą rozpoznawalność i mają eurowizyjne doświadczenie – już dwukrotnie wystąpili w barwach swojego kraju i w obu przypadkach awansowali do finału. W przypadku łotewskiego „Eat Your Salad” zaletą utworu zespołu Citi Zeni może okazać się skoczność i energia, z racji funkowego nacechowania... i oryginalnej tematyki. Jednak czy to wystarczy?
Wydaje mi się, że Łotwa, można rzec, że już tradycyjnie, odpadnie w półfinale, sugerując się tym, iż „Eat Your Salad” może zabraknąć poparcia u jurorów. Zatem o ostatni bilet do finału Bułgarzy zawalczą z Mołdawią. Stawiam, że finalistą zostanie zespół Zdob Și Zdub. Uważam, że „swojskie”, regionalne motywy lepiej przyjmą się w tym starciu od kolejnej zachodniej mocy. Oznacza to, że Bułgaria odpadnie. Gdyby jednak zdarzył się awans Bułgarów, wówczas nie powinni znaleźć się wysoko w klasyfikacji finałowej, ponieważ w drugim półfinale i tegorocznym finale znajduje się spore grono wielu bardziej charyzmatycznych reprezentacji, przez co może zabraknąć punktów.
Jednak jak doskonale wiedzą sympatycy Eurowizji, przewidzieć konkurs z dokładnością jest bardzo ciężko, a na końcu większości przewidywań wszystkie przypuszczenia i tak rozmywają się z wynikami konkursu. Podsumowując, nie daję większych szans tegorocznej Bułgarii, ale jaka będzie rzeczywistość – zobaczymy. Poznamy ją częściowo po majowych próbach, jeszcze przed właściwymi koncertami konkursowymi. Przyszłość bułgarskiego występu w 2022 roku maluje się jednak w ciemniejszych barwach i w kontekście przyszłości eurowizyjnej historii Bułgarii, mamy tu do czynienia z zerwaniem dotychczasowej, skutecznej polityki na rzecz ryzykownego posunięcia, którym jest powielenie schematu zeszłorocznego zwycięzcy – trendu, który w obecnym ekosystemie Eurowizji najprawdopodobniej zawsze był nieefektywny, przez co tym bardziej nie rozumiem tegorocznego podejścia Bułgarów. To nie może skończyć się dobrze.
Weryfikację wszelkich zasobów poznamy, oczywiście, wraz z rozstrzygnięciem konkursu, ale poczekajmy przynajmniej na wynik prób technicznych i prób generalnych. Na ten moment (czyli pod koniec marca 2022 roku) nic nie wskazuje na bułgarski sukces. Szkoda, bo odkąd Serbia wygrała konkurs w 2007 roku, spora część sympatyków konkursu wciąż czeka na kolejną edycję rywalizacji na Bałkanach i najbardziej oczekiwano tego właśnie od Bułgarów. Patrząc na poczynania państw bałkańskich w tym roku, możemy śmiało zrezygnować z tych marzeń względem roku 2023…
***
Komentarz: Очаквано – Zgodnie z przewidywaniami…
Poniższa część artykułu została sporządzona w dniach 11–14 maja 2022 roku już po odpadnięciu Bułgarii z konkursu, ale przed sobotnim finałem i poznaniem dokładnego wyniku półfinałowego, który zostanie ogłoszony w nocy z 14 na 15 maja.
Bułgaria odpadła z tegorocznej edycji Konkursu Piosenki Eurowizji. O tym, które dokładne miejsce zajęła grupa Intelligent Music Project, dowiemy się za kilka dni. Możemy spodziewać się zarówno pozycji tuż pod kreską, jak i ostatniego miejsca w półfinale. Co można powiedzieć o występie zespołu? Cóż, niewiele. Bułgaria była skrajnie czytelna i przewidywalna. Z perspektywy sympatyka konkursu z 12-letnim stażem obserwacji widowiska uznałem ten występ za nieinteresujący i przy tym występie pozostałem niewzruszony. Jednak i w środowisku miłośników konkursu tegoroczna reprezentacja Bułgarii przeszła bez większego echa, co było, niestety, oczekiwane. Próby nie przyniosły żadnego zwrotu akcji, a przecież to właśnie w występie złożono całą nadzieję w odwrócenie losu. Tak się jednak nie stało i jesteśmy świadkiem pierwszego braku awansu Bułgarii od czasów jej powrotu do rywalizacji (2016).
Udało mi się przewidzieć aż ośmiu finalistów. Pomyliłem się w przypadku Austrii i Albanii, jednak w obu przypadkach brak awansu jest zasłużony. Albańczycy zaprezentowali występ wulgarny, niesmaczny i chaotyczny, czego kompletnie się nie spodziewałem i nie bardzo ten ruch rozumiem. Na albańskich preselekcjach zaprezentowano przecież ten utwór przemyślanie i z klasą. Dlaczego zrezygnowano z pomysłu, który przecież sprawdził się w konkursie lokalnym? Nie umiem na to odpowiedzieć. Zgodnie z przewidywaniem, reprezentacja Austrii zawiodła wokalnie i prawdopodobnie przepadła w ocenie panelu jurorskiego przy niewystarczającym poparciu telewidzów. Najprawdopodobniej to w ich miejsce do finału weszli artyści ze Szwajcarii i Islandii, co jest gigantyczną niespodzianką, zwłaszcza w przypadku islandzkim – reprezentantki tego kraju były wielokrotnie uznawane w środowisku miłośników konkursu za outsidera.
Pragnę również nanieść akcent na pewien zespół, z którym Bułgaria, według mojego przewidywania, miała stanąć do walki o ostatni bilet do finału. Ogromne gratulacje dla formacji Zdob Și Zdub! Jako sympatyk Eurowizji uwielbiam zwroty akcji, w których reprezentant kraju przełamuje opinię średniaka i staje się po swoim występie jednym z faworytów lub artystą uwielbianym. Nie przewiduję zwycięstwa Mołdawii, jednak miejsce w finałowej dziesiątce jest formalnością. Czy Mołdawia wygrała swój półfinał? Najprawdopodobniej nie, ale drugie miejsce w półfinale jest możliwe. Jak ułożyły się wyniki - o tym dowiemy się w nocy z soboty na niedzielę, tuż po zakończeniu wielkiego finału.
Przejdźmy do Bułgarów. Niestety, brak awansu do finału jest wynikiem raczej zasłużonym, bowiem, zgodnie z przewidywaniem, bułgarscy reprezentanci utonęli w morzu faworytów i innych charyzmatycznych występów. Koncert bułgarski, który miał dać nadzieję na awans, okazał się być najbardziej stereotypowym koncertem rockowym – poprawnym i szablonowym. Może się wydawać, że zabrakło pomysłu na występ i postanowiono pójść bezpieczną drogą. Jednak w tym przypadku było to rozwiązanie nielogiczne – bezpieczny występ dla bezpiecznej piosenki? Nie mogło to zwiastować niczego dobrego, zatem wynik tegorocznej Bułgarii jest, niestety, w pełni uzasadniony. Mam nadzieję, że ten rezultat nie zrazi Bułgarów do konkursu.
Które miejsce mogła zająć Bułgaria w półfinale? Spodziewam się miejsca pod kreską, ale ostatnie wcale nie jest wykluczone. Przewiduję, że w panelu jurorskim Bułgaria mogła zająć około 13-15 miejsca, natomiast telewidzowie mogli być skorzy wpuścić zespół rockowy do finału, ale z maksymalnie 9-10 miejsca, co łącznie może dać okolicę 12 miejsca, w zależności od tego, jak zapunktowali rywale. Swoją drogą, jest to smutne, że szanse Bułgarów były w tym roku uzależnione nie od nich samych, lecz od rywali. To jest jeden z największych błędów, jakie można popełnić, ponieważ w Konkursie Piosenki Eurowizji rezultat musi być w pełni wypracowany przez reprezentanta i jego delegację, aby nie utonąć, tak jak tegoroczna Bułgaria, w morzu lepszych występów. Liczę na to, że w przyszłym roku zobaczymy Bułgarię z lepszym repertuarem i przede wszystkim – przemyślanym stagingiem (występem na scenie). Ostatnie starty bułgarskie sprawiły, że teraz, sympatycy konkursu, odczuwamy niedosyt. Bułgaria zasługuje na to, żeby ugościć konkurs u siebie. Nie po to wyważyli drzwi do konkursu w 2016 roku, żeby teraz otwierać każde następne z niewytłumaczalną nieśmiałością.
***
Korekta: Angelika Kosieradzka