smokiniata

View Original

Gdzie się pieskowi śpieszyło

Piesek biegł, biegł i biegł, co sił w nogach.

– A dokąd to? – zakrzyknęła do niego gęś z podwórka.

– Teraz nie mogę, nie mam czasu! – odpowiedział piesek i gęś zobaczyła jedynie obłok kurzu. A że była bardzo ciekawska, to prędko zawołała swoje trzy gąski i wszystkie cztery kołysząc się pognały za pieskiem.

Piesek natomiast biegł szybciej i szybciej. Za płotem pasła się koza. Podniosła swój kozi pyszczek i zameczała:

– Dokąd tak pędzisz piesku?

Piesek nawet na nią nie spojrzał, tylko szczeknął:

– Śpieszy mi się, śpieszy! – i popędził dalej. Koza była bardzo zdziwiona.

– W drogę, za nim! – powiedziała wołając szybko swoje trzy kózki i wszystkie razem pobiegły za pieskiem. Piesek gnał tak szybko, że aż się za nim kurzyło. 

– A gdzie ci się tak spieszy? – zapytała go rzeczowo kura z kurnika. Piesek tylko pisnął:

– Innym razem! – i pognał dalej.

– Ładne mi rzeczy, co za pośpiech! – zagdakała kura. Jednak ciekowość nie dawała jej spokoju, więc zawołała swoje trzy pisklaki. 

– Wszyscy za mną! – krzyknęła i ruszyły za pieskiem.

Piesek biegł tak szybko, że nie da się tego opisać. Za nim pędziła kura z pisklakami, za nimi koza z kózkami, za nimi gęś z gąskami. Ah, jak oni wszyscy biegli! Spod ich stóp unosiły się tumany kurzu i opadały na pole, tak że ludzie myśleli, iż coś się pali. A ich nogi tak głośno tupały, że ludzie myśleli, iż grzmi. Piesek ze zmęczenia tak głośno i szybko sapał, że brzmiał niczym pociąg. 

Wtedy także i ludzie zaciekawili się, co się dzieje. Wyszli z domów i dołączyli do goniącego tłumu. Ktoś zadzwonił po straż pożarną i prędko nadjechał czerwony wóz strażacki z wyjącą głośno syreną, a strażacy krzyczeli:

– Gdzie, gdzie? Gdzie się pali?

A piesek gnał, gnał i gnał, aż nagle się zatrzymał. Całe to towarzystwo stanęło. Najpierw zatrzymały się kury, a na nie wpadły kozy. Powstał chaos, w który nagle wleciały gęsi, a na koniec gromada ludzi. Pełno było przeklinania, gęgania, meczenia i gdakania. Raptem w tłum wjechał wóz strażacki i się przewrócił, strażacy powypadali na drogę i wyglądali na wściekłych jak nigdy. 

Piesek zatrzymał się przy drzewie i uniósł tylną łapę. Potem wyraźnie odetchnął i odwrócił się, żeby pójść do domu. Dopiero teraz zobaczył plątaninę ludzi, kur, gęsi i kóz.

– Co tu się stało? – niewinnie zapytał.

Ale nikt nie chciał mu odpowiedzieć. Wszyscy tylko krzywo się na niego patrzyli. 

Korekta: Angelika Kosieradzka
Konsultacja: Jasmina Šuler Galos


Svetlana Makarovič (ur. 1939) słoweńska poetka, autorka książek dla dzieci, szansonistka, ilustratorka i aktorka.